Awantura o polski pawilon w Wenecji

Na Biennale Architektury zamiast domów pokażemy "skok w chmury".

Publikacja: 07.06.2010 20:01

Awantura o polski pawilon w Wenecji

Foto: ROL

– Tam się skacze w chmury – tak ma się mówić w Wenecji o polskim pawilonie, przekonywały do swojego projektu Aleksandra Wasilkowska (architekt) i Agnieszka Kurant (artystka). Na konferencji prasowej przedstawiono koncepcję wystawy na Biennale Architektury, które rozpoczyna się 29 sierpnia.

Zamiast makiet budynków, które najczęściej pokazuje się na wystawach architektury, w pawilonie stanie wysoka konstrukcja przypominająca skocznię lub trampolinę. Po wejściu na górę pod stopami zwiedzających będą unosić się chmury. Odważni będą mogli skoczyć w dół na ukryte pod chmurami materace.

Jak wyjaśniały autorki, projekt ma wywoływać emocje, wytrącać zwiedzających z rutyny, dawać szansę na niecodzienne zdarzenia. Interaktywność konstrukcji ma mieć nieprzewidziane konsekwencje. – Może ktoś sobie podrze sukienkę, może złamie obcas – tłumaczyła obrazowo Aleksandra Wasilkowska.

Właśnie o tę nieprzewidywalność chodzi. "Przenośna dziura teleportacyjna", jak określono skocznię, ma zwrócić uwagę na to, co w mieście pojawia się w sposób niekontrolowany i spontaniczny, poza planami urbanistów i architektów, stworzyć wrażenie ucieczki z twardych miejskich struktur. Stąd tytuł wystawy – "Wyjście awaryjne". Jej kuratorem został Brytyjczyk Elias Redstone, kurator o dużym dorobku, który współpracował m.in. z londyńską galerią Tate Modern i nowojorską MoMA.

[srodtytul]Przygnieceni sukcesem [/srodtytul]

Dlaczego polski pawilon ma kuratora obcokrajowca? – Polscy kuratorzy mieli swoją szansę, której nie wykorzystali – mówiła podczas konferencji Agnieszka Morawińska, dyrektor Zachęty, galerii organizującej konkurs.

Jurorzy nie wybrali żadnej z 24 prac, argumentując to ich niskim poziomem, co Zachęta ogłosiła 15 marca. Wygląda na to, że ugięli się pod ciężarem statuetki Złotych Lwów, którą dwa lata temu zdobył na weneckim Biennale Architektury polski pawilon. Zaprezentowana wówczas wystawa "Hotel Polonia" Nicolasa Grospierre'a i Kobasa Laksy (kuratorzy – Jarosław Trybuś i Grzegorz Piątek) składała się z serii fotomontaży pokazujących znane polskie budynki, które tracą swoją pierwotną funkcję. Po terminalu Okęcie chodziły gęsi, w bazylice licheńskiej urządzono aquapark, warszawski wieżowiec Rondo1 zamienił się w skład płyt nagrobnych.

Wystawa należała do najciekawszych na biennale, była bardziej od innych czytelna dla ludzi spoza architektonicznej branży, a nawet trochę prorocza, jak później pokazał światowy kryzys. Dekadencka i melancholijna – dobrze wpisywała się w wenecki klimat. Wielki sukces wywindował oczekiwania.

– Tegoroczne prace były albo słabe merytorycznie, albo niemożliwe do zrealizowania, ponieważ ingerowały w teren otaczający polski pawilon i wymagałyby zgody sąsiednich pawilonów lub władz biennale – wyjaśnia Jerzy Grochulski, przewodniczący jury i prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich. – Po przeanalizowaniu zgłoszonych projektów uznaliśmy jednogłośnie, że nie zarekomendujemy żadnego z nich – dodaje. Regulamin konkursu nie przewidywał takiej sytuacji. A czas naglił.

[srodtytul]Cyrk i kolesiostwo [/srodtytul]

Rozwiązanie, które wybrano, trudno nazwać salomonowym. Skandal, cyrk, kolesiostwo, ręczne sterowanie – tak na internetowych łamach "Obiegu", magazynu warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej, ocenili je internauci. W bardziej wyważony sposób i już pod nazwiskiem pisali krytycy i profesorowie architektury, kuratorzy i architekci – o braku jawności, pogwałceniu demokratycznych procedur, podważaniu zaufania do instytucji publicznych oraz o protekcjonalnym traktowaniu środowiska architektów.

Co się stało? Agnieszka Morawińska, komisarz polskiego pawilonu, dyrektor Zachęty i członek jury, o wskazanie kuratora poprosiła Grzegorza Piątka i Jarosława Trybusia, twórców zwycięskiego "Hotelu Polonia".

Jednak Piątek i Trybuś zasiadali w konkursowym jury. Co na to pominięci członkowie?

– Spodziewałem się, że skoro nie wybraliśmy zwycięskiego projektu, odbędzie się kolejne spotkanie, na którym przynajmniej zostaniemy poinformowani, jakie kroki zamierza podjąć dyrekcja Zachęty. Tak się nie stało – relacjonuje dalej Grochulski. – Zgodnie z prawem o zamówieniach publicznych, zamawiający, czyli Zachęta, mógł tak postąpić, ale oprócz prawa powinny obowiązywać jeszcze dobre obyczaje – podkreśla.

Na konferencji prasowej dyrektor Morawińska swoją decyzję tłumaczyła brakiem czasu. Nic dziwnego, że czasu zabrakło, skoro konkurs rozstrzygano w marcu, podczas gdy koncepcja i temat biennale – "Architektura jako miejsce spotkań" – były znane na początku listopada 2009. A demokratyczne zasady? – We Francji kuratora wybiera minister kultury – argumentowała dyrektor Morawińska.

[srodtytul]Tajne przez poufne [/srodtytul]

Reasumując: z kilkunastu członków jury wybrano dwóch, poproszono ich o wskazanie kompetentnego kuratora, został nim Elias Redstone. Ten następnie wybrał interesujący jego zdaniem projekt, rozglądając się wśród polskich architektów. Rozważał, jak sam przyznał, dorobek czterech pracowni, wyłącznie warszawskich. Padło na duet Kurant – Wasilkowska. Rzecz w tym, że ten sam duet startował już wcześniej w konkursie i wtedy jego projekt "nie kwalifikował się do pokazania na wystawie tej rangi" (cyt. za oświadczeniem Zachęty).

Co gorsza, o tym, że duet ten próbował swoich sił w konkursie, wiemy nie od przedstawicieli Zachęty, ale dzięki śledztwu przeprowadzonemu przez "Obieg", który na stronach internetowych zwrócił się do odrzuconych w konkursie architektów o nadsyłanie swoich prac. Zachęta odmawia zarówno przedstawienia prac (w ramach prawa o ochronie danych osobowych), jak i protokołu z obrad jury (ponieważ nie przewiduje tego regulamin, a "obrady były tajne"). Gdy dzwoniłam do galerii w marcu, utajnione były nawet nazwiska jurorów!

– Wygląda to bardzo nieetycznie i nie przystaje do żadnych standardów – mówi profesor Ewa Kuryłowicz, wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (współpracujący z nią architekt brał udział w konkursie). – To jest praktyka pełna arogancji i pychy, architektów potraktowano przedmiotowo i z lekceważeniem.

– Podobne działania nie służą idei konkursu, transparentność procedury jest nieodzownym elementem pozwalającym ocenić działania jury i jakość prac wysłanych na konkurs – mówi prezes Grochulski.

– Czuję się publicznie i grupowo zgwałcony – skomentował na konferencji jeden z kuratorów startujących w konkursie.

W "Słowniczku artystycznym" galerii RASTER jest hasło, które zaczyna się tak: "Zniechęta – jedna z głównych instytucji artystycznych w kraju".

– Tam się skacze w chmury – tak ma się mówić w Wenecji o polskim pawilonie, przekonywały do swojego projektu Aleksandra Wasilkowska (architekt) i Agnieszka Kurant (artystka). Na konferencji prasowej przedstawiono koncepcję wystawy na Biennale Architektury, które rozpoczyna się 29 sierpnia.

Zamiast makiet budynków, które najczęściej pokazuje się na wystawach architektury, w pawilonie stanie wysoka konstrukcja przypominająca skocznię lub trampolinę. Po wejściu na górę pod stopami zwiedzających będą unosić się chmury. Odważni będą mogli skoczyć w dół na ukryte pod chmurami materace.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont