Herbata ciągle ciepła

Biznesmeni spotykają się na five o’clock. W Londynie przy fluorescencyjnym serniku, w Warszawie przy miniptysiach

Aktualizacja: 08.08.2010 01:09 Publikacja: 07.08.2010 01:14

W restauracji The Berkeley w Londynie na serwisie od znanego angielskiego projektanta Paula Smitha p

W restauracji The Berkeley w Londynie na serwisie od znanego angielskiego projektanta Paula Smitha podawane są herbata i ekscentryczne ciasteczka

Foto: www.the-berkeley.co.uk

Robocze śniadanie, biznesowy lunch, wreszcie wykwintna kolacja, zwieńczenie rozmowy o interesach. Podczas kolacji kwoty już nie padają. Wreszcie można pochwalić się gustem, obyciem, kulturą, koneksjami i ostatnią podróżą, dajmy na to, parowcem po Jangcy.

Jednak w międzyczasie, między lunchem a kolacją, mózg wycieńczony liczeniem, analizą i negocjacjami słania się i przestaje pracować. Wieczorna opowieść o parowcu jest przez to mało błyskotliwa, opisuje tylko przebieg trasy, bez obserwacji, skojarzeń i finezji. Zmęczenie powoduje, że można wypaść na ćwierć inteligentnych.

Dlatego nie umarła angielska tradycja popołudniowej herbaty z ciasteczkiem. To świetna regeneracja szarych komórek, skuteczna jak sjesta dla południowców. Cywilizacja próbuje ją zastąpić batonikiem na podwieczorek.

Tymczasem w przerwie negocjacji można z herbatą w ręku rozprostować kości i postać lub posiedzieć nad nią kwadrans, już nie w sali konferencyjnej.

Five o’clock dziś już nie może się kojarzyć z realiami przedwojennych, anglosaskich powieści. Dwie panie w pastelowych sukniach i kapeluszach nad filiżankami kruchymi niczym skorupka jaja. Patera z filigranowymi ciasteczkami, konfitury, imbryk, a do tego plotki i chichot. Ta wersja tradycji nie pasuje do szalonego tempa dzisiejszych czasów.

Ale czy codzienne zapotrzebowanie mięśni i zwojów mózgowych na energię tak bardzo się zmieniło?

[srodtytul]Ciastka na Piccadilly[/srodtytul]

Szansę zakosztowania atmosfery staroświeckiego popołudnia znajdziemy na pewno w Londynie. Na Wyspach Brytyjskich jest wiele miejsc, gdzie wydawane są typowe angielskie podwieczorki, o których uczy się każdy na pierwszych lekcjach tego języka. Potem każdy wie, że by przygotować mocną herbatę, do czajniczka należy wsypać tyle łyżeczek, ile osób będzie na podwieczorku i jedną łyżeczkę „for the teapot” – dla czajniczka.

Czasem w kartach kawiarni angielskich można się natknąć na dwa rodzaje popołudniowych menu – afternoon tea oraz high afternoon tea. W zestawie pod drugim określeniem kryją się, prócz słodkości i małych kanapeczek, ciepłe przekąski, pasta z lekkim sosem lub solidniejsza sałatka z tostami.

Będąc w Londynie, warto wybrać się na afternoon tea do którejś ze stylowych kawiarni, np. The Wolseley przy Piccadilly, Promenade w hotelu Dorchester przy Park Lane albo do Oranżerii w Pałacu Kensington. W centrum dobrym adresem będzie restauracja St James w domu towarowym Fortnum & Mason, gdzie „herbatkowe” menu zmienia się wraz z porami roku lub nawiązuje do wydarzeń, np. turnieju na kortach Wimbledonu, Bożego Narodzenia, początku wakacji etc.

[srodtytul]Sernik od Gaultiera[/srodtytul]

Kuszące wariacje wokół tradycji oferuje kawiarnia Pret-a-Portea w hotelu The Berkeley, słynąca z ciasteczek a la kreacje słynnych projektantów. – The Berkeley chce sprawić, by popołudniowa herbatka była ekscytująca – mówi „Rz” Christina Norton, koordynator ds. PR z Maybourne Hotel Group, do której należy The Berkeley.

Dodaje, że hotel, w którym mieści się Pret-a-Portea, znajduje się w modowej części Londynu, tuż obok domów towarowych Harvey Nichols i Harrods, więc stwierdzono, że modowe atrybuty do herbatek będą dobrym pomysłem. Tego lata proponują m.in. marynistyczny mus z warstw malinowego i waniliowego kremu w żółtym kapeluszu, inspirowany kolekcją Soni Rykiel, fluorescencyjny sernik na migdałowo-owsianym spodzie w stylu Jeana Paula Gaultiera czy wreszcie torebka „Halen” Anyi Hindmarch z morelowego biszkoptu z marcepanem. – Kombinacja kolorów i faktur cudownie dała się przełożyć na ciasta i ciasteczka – stwierdza Mourad Khiat, szef cukierników w The Berkeley. – Chciałem też, by menu odzwierciedliło powrót mody na kapelusze. – Mimo bardzo napiętego planu dnia Brytyjczycy starają się nacieszyć po południu filiżanką dobrej herbaty – potwierdza w rozmowie z „Rz” Norton i dodaje, że Pret-a-Portea ma zamkniętą listę rezerwacji na herbatki w weekendy do końca sierpnia.

[srodtytul]Polskie magdalenki[/srodtytul]

Five o’clockiem można się cieszyć nie tylko podczas pobytu w Wielkiej Brytanii. Także w stylowych lokalach czy restauracjach hoteli w Nowym Jorku, Tokio czy Amsterdamie. W Warszawie od niedawna proponuje je restauracja Klubu Polskiej Rady Biznesu – Amber Room, której szefem jest Jacek Grochowina.

– Chcieliśmy zaproponować coś niespotykanego, a sam podwieczorek to dziś wydarzenie eleganckie, więc pasuje do naszej wizji restauracji – mówi „Rz” Grochowina, który receptury poznał, pracując w Wielkiej Brytanii, m.in. w restauracji hotelu Ritz czy The Dorchester, a więc u źródeł. W menu są więc klasyczne brytyjskie scones z rodzynkami, podawane z waniliowym serkiem i konfiturą z malin, miniptysie z marakują oraz eklerki i pomarańczowe magdalenki. Z pikantnych propozycji – jednokęsowe kanapeczki z wędzonym łososiem, kremowym serkiem i zielonym ogórkiem czy grillowanym kurczakiem cesar i sałatą.

– W Wielkiej Brytanii klasa osób bardzo aktywnych zawodowo, biznesmenów chętnie korzysta z podwieczorków, by po wcześniejszych zmaganiach odetchnąć przed wieczornymi spotkaniami – mówi Jacek Grochowina. – Chcielibyśmy, by ten zwyczaj rozkwitł w Polsce. Tak by po południu dać sobie chwilę wytchnienia.

[ramka][b]Przy wysokim i niskim stole[/b]

Za matkę brytyjskich popołudniowych herbatek przyjęło się uważać Annę, siódmą księżnę Bedford.

Ta XIX-wieczna arystokratka miała w zwyczaju popołudniami raczyć się w buduarze herbatą i lekkimi przysmakami. Z czasem zaczęła zapraszać swoje przyjaciółki i tak niebawem zwyczaj podwieczorków wszedł na stałe do planu dnia w Woburn Abbey. Moda na popołudniowe herbatki zyskała popularność wśród londyńskiej socjety. Tradycyjnie przedstawiciele londyńskiej elity spotykali się na tzw. low tea (dosł. niską herbatkę), około czwartej po południu, a potem udawali się na spacer. Z kolei tzw. wysokie herbatki były spożywane przez średnią i niższą klasę, koło szóstej po południu, i często zastępowały kolację. Co ciekawe, sama nazwa „high tea” wywodzi się od wysokości stołu, przy którym ją spożywano. Późna herbatka była podawana przy normalnym, wysokim stole obiadowym, a wcześniejsza, z lżejszymi daniami – przy niskim stoliczku. [/ramka]

Robocze śniadanie, biznesowy lunch, wreszcie wykwintna kolacja, zwieńczenie rozmowy o interesach. Podczas kolacji kwoty już nie padają. Wreszcie można pochwalić się gustem, obyciem, kulturą, koneksjami i ostatnią podróżą, dajmy na to, parowcem po Jangcy.

Jednak w międzyczasie, między lunchem a kolacją, mózg wycieńczony liczeniem, analizą i negocjacjami słania się i przestaje pracować. Wieczorna opowieść o parowcu jest przez to mało błyskotliwa, opisuje tylko przebieg trasy, bez obserwacji, skojarzeń i finezji. Zmęczenie powoduje, że można wypaść na ćwierć inteligentnych.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”