„Kadysz” skomponowali Leonard Benstein i Krzysztof Penderecki. Oba dzieła wykonano wczoraj w kościele Wszystkich Świętych na Festiwalu Warszawa Singera w hołdzie sześciu milionom zamordowanych Żydów oraz Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata.

W „Kadyszu” Bernsteina od strony muzycznej najciekawsze jest to, jak kompozytor dostosował formę symfonii do modlitwy. Adagio jest żałobne, scherzo – bluźniercze wobec Boga, a finałowe allegro to próba pogodzenia się ze światem. Ale od muzyki ważniejszy jest dodany do niej tekst. W pierwotnej wersji jego autorem był Bernstein, ale potem o nowy poprosił swego przyjaciela Samuela Pisara.

Gdy urodzony w 1929 r. w Białymstoku Pisar, który jedyny z całej rodziny przeżył Holokaust, rozpoczął wczoraj modlitwę, od razu przykuł uwagę wszystkich. Każde jego słowo miało wagę. Wspominał najbliższych, ale potrafił wznieść się ponad własną tragedię. Jego Kadysz to także modlitwa o przyszły świat żyjący w pojednaniu, tolerancji i pokoju.

Utwór skomponowany przez Pendereckiego na 65. rocznicę likwidacji łódzkiego getta jest natomiast wspominaniem. Muzycznie rozpada się na trzy niezależne części: poetycką do wierszy Abramka Cytryna z łódzkiego getta, a śpiewanych przez Izabellę Matułę; biblijną, recytowaną przez Daniela Olbrychskiego oraz tradycyjny (także w warstwie melodyjnej) kadysz pięknie podany przez nowojorskiego kantora Alberto Mizrahiego. Trzy tak różne elementy spaja na szczęście interesująco rozpisana partia orkiestry.

Sinfonią Varsovią dyrygowali John Axelrod i Krzysztof Penderecki. Świetnie wypadł chór Opery i Filharmonii Podlaskiej oraz Warszawski Chór Chłopięcy. Całość dopełniła modlitwa „Kol Nidrei” Maksa Brucha z nastrojową partią wiolonczeli Rafała Kwiatkowskiego. Koncert transmitowała TVP Kultura, 18 września pokaże go TVP Polonia.