Nie ma tak łatwo. Język to ciężka praca. Może być interesująca, ale inaczej się nie da. Przede wszystkim należy dywersyfikować techniki. Małymi krokami do przodu. A kiedy uczący się jest mniej utalentowany, potrzebny jest utalentowany nauczyciel. Trzeba także wyraźnie określić cel, uświadomić sobie, po co się uczymy.
[b]Czy native speaker to przypadkiem nie mit? Bo przecież ci „native” to całkiem przypadkowi ludzie.[/b]
Czasami native speakerzy rzeczywiście nie mają żadnego przygotowania. Po prostu przyjechał cudzoziemiec i chce zarobić. To jest dobre do konwersacji albo do tzw. tandem learning – ja uczę polskiego, on mnie uczy obcego języka. Ale nie oczekiwałabym tu superefektów w krótkim czasie. To może być tylko forma wspomagająca. W przypadku nauki podstaw zawodna, chyba że nauczyciel ma przygotowanie dydaktyczne.
[b]Mamy dążyć do perfekcyjnego akcentu w języku obcym?[/b]
Ależ skąd! Trzeba mówić swoim akcentem, choćby nadwiślańskim. Jeśli ktoś udatnie imituje akcenty, pozbawia się tożsamości.
[b]W „Faktach” TVN, jak mówi cudzoziemiec, puszczają pasek z tłumaczeniem. W telewizji publicznej wciąż tłumaczy lektor. Boją się spadku oglądalności?[/b]
Nie rozumiem, dlaczego tak jest. Słuch i wzrok w sprzężeniu to najlepszy sposób na uczenie się języka, potwierdzony badaniami. Tłumaczenie nie jest w stanie oddać wszystkich niuansów i piękna języka. Mam nadzieję, że to się zmieni przy telewizji cyfrowej, interaktywnej. Będzie można wziąć słuchawki i słuchać oryginału.
[b]Jakie pani zna języki?[/b]
Przede wszystkim angielski. Posługuję się francuskim, trochę niemieckim. Czytam po słowacku. Przeczytam tekst hiszpański i włoski, ale nie mówię w tych językach.
[i]—rozmawiała Joanna Bojańczyk[/i]