Google eBooks jest już dostępna dla użytkowników w USA. W przyszłym roku będą mogli z niej korzystać internauci w innych krajach. W przeciwieństwie do firm Amazon i Apple - najważniejszych rywali na rynku e-literatury - Google nie sprzedaje własnego czytnika do e-książek. Nie będzie więc rywalizował z Kindlem ani iPadem.
Atutem Google jest ogromny cyfrowy księgozbiór, którzy firma tworzy - nie bez kontrowersji - od 2004 r. Początkowo Google skanował książki bez wiedzy i zgody autorów. Po protestach zawarł ugodę z reprezentantami wydawców i twórców, nie została ona jednak zatwierdzona przez amerykański sąd. I dopóki tak się nie stanie, większość zeskanowanych tytułów nie zostanie wprowadzona do sprzedaży. Mowa o gigantycznym księgozbiorze - 15 milionach tytułów wydanych w 100 krajach i 400 językach.
Dzięki umowom podpisanym z dziesięcioma największymi wydawnictwami amerykańskimi oraz tysiącami mniejszych domów wydawniczych, już teraz Google eBooks ma w ofercie 250 tytułów współczesnych. Dodatkowo za darmo dostępne będą blisko trzy miliony książek znajdujących się w domenie publicznej - są to przede wszystkim dzieła klasyczne, już nie chronione prawem autorskim. Poprzez platformę Google'a swoje tytuły udostępniać będą mogli także niezależni amerykańscy księgarze. Google eBooks ma szanse prześcignąć wyniki sprzedażowe popularnej sieci księgarń Barnes & Noble, która stworzyła własny e-czytnik Nook, najpewniej jednak nie zagrozi Amazonowi, który zdominował ponad 65 proc. rynku książek elektronicznych za oceanem.
Kupione w Google eBooks książki będzie można czytać na różnych nośnikach: laptopach, tabletach (także na iPadzie, dzięki darmowej aplikacji), netbookach, e-czytnikach (z wyjątkiem Kindle'a) oraz telefonach komórkowych.
Google eBooks działa podobnie jak stworzona przez Google'a poczta elektroniczna - Gmail. Użytkownicy mogą korzystać z internetowego czytnika Google eBooks Web Reader i poprzez bezpłatne konto kupować, przechowywać oraz czytać e-booki. Nie mogą ściągać książek na własne urządzenia, ale za ich pośrednictwem sięgają do własnej wirtualnej biblioteki.