Bluesowe nawrócenie kochasia - płyta Toma Jonesa

Album „Praise & Blame” miał wylądować na śmietniku, a forsuje szczyt list. 70-letni Tom Jones zaczął trzecie życie. Dla naszych czytelników mamy trzy płyty

Publikacja: 15.12.2010 16:02

Bluesowe nawrócenie kochasia - płyta Toma Jonesa

Foto: materiały prasowe

Najpierw, w latach 60. i 70., był uwodzicielem w opiętych spodniach. W refrenach pytał: „Co nowego, kiciu?”, a dziewczyny piszczały, rzucały mu pod nogi staniki i klucze hotelowe.

[link=http://www.empik.com/praise-blame-pl-jones-tom,prod58392714,muzyka-p?utm_content=prod58392714&utm_source=dataforce]Zobacz na Empik.rp.pl[/link]

Potem przyszło dziesięć chudych lat, dopiero w 1988 roku odbił się od dna dzięki przeróbce piosenki Prince’a. Śpiewał duety z Robbie’em Williamsem, nagrywał z hiphopowym gwiazdorem Wyclefem Jeanem. Powrócił wtedy rozochocony król nocnej rozrywki, a z nim – rozpięte koszule, złote sygnety i gorące przeboje, takie jak „Sex-bomb”.

Jones przez ostatnie dziesięć lat wydawał taneczne i pełne seksapilu albumy, które brzmiały coraz lepiej, ale sprzedawały się coraz gorzej. Ostatnia – „24 hours”, choć jest dowodem niesłabnącego wigoru, ledwie otarła się o listy. Nagle 70-letni Sir Tom przestał się ścigać z czasem. Podczas tego weekendu najpewniej zepchnie ze szczytu brytyjskich list rapera Eminema i zostanie najstarszym artystą, który zdobył pierwsze miejsce narodowych notowań. A to za sprawą płyty, na której nie ma ani odrobiny seksu, tylko pieśni o wierze i odkupieniu.

„Czy to jakiś chory żart? Odwołajcie to natychmiast albo zwróćcie mi pieniądze” – ocenił nowe wcielenie Jonesa David Sharp, jeden z szefów wytwórni Island Records, gdy usłyszał piosenki z „Praise & Blame”. Wylał wściekłość w e-mailu do współpracowników, pismo przed premierą wyciekło do prasy.

[srodtytul]Muzyczny modlitewnik [/srodtytul]

Szef Island Records przed rokiem „przejął” Jonesa od koncernu EMI za półtora miliona funtów, ale zamiast krążka z klubowymi hitami dostał porcję surowego bluesa, folku i utworów gospel, których tytuły po polsku to m.in.: „Oddaję swą duszę”, „Płonące piekło” i „Boże, pomóż”. „Nie zainwestowałem fortuny w artystę, by otrzymać śpiewnik modlitewny” – pisał Sharp, przewidując katastrofę.

Innego zdania byli jednak brytyjscy krytycy – zmienił się ton recenzji, w których Jones od lat pojawiał się jako groteskowy relikt epoki disco. Teraz, gdy przestał farbować włosy, omija solarium i wrócił do muzyki z młodości, przestał przypominać croonera z Las Vegas. Bliżej niż do swego przyjaciela Elvisa ma dziś do Johnny’ego Casha. Pozazdrościł mu owianych legendą nagrań z serii „American Sessions” (produkowanych przez Ricka Rubina), dzięki którym mistrz country na krótko przed śmiercią wydostał się z mroków zapomnienia. Jones też zatrudnił młodego producenta. Ethan Johns zna się na folku i country, tworzył płyty z Kings of Leon i Emmylou Harris.

A Sir Tom, gotów do wyznań i spoglądania wstecz, potrzebował szczerych, skąpo aranżowanych piosenek.

Nie było gotowej koncepcji, początkowo miała powstać kolekcja bożonarodzeniowych ballad. Wokalista i producent weszli do pustego studia, zaprosili tylko sekcję rytmiczną i sięgnęli po stare kompozycje Casha, Johna Lee Hookera i Boba Dylana. Jones zaśpiewał pierwszą piosenkę „na surowo”, potem kolejną i tak do końca. Pracowali jak w latach 60., a Jones przypominał sobie młodzieńcze występy, gdy nauczony przez tatę, wybijał rytm dłonią o stół. Kogo dziwi, że syn walijskiego górnika dobrze się dziś czuje w gospel i bluesie, nie zna prawdziwego Jonesa.

[srodtytul]Siwy i kuloodporny[/srodtytul]

Dorastał, śpiewając w prezbiteriańskim kościele w Pontypridd. Wiele lat później w Las Vegas spotykali się z Elvisem i śpiewali nocami gospel. Presleyowi, zaskoczonemu jego znajomością religijnych pieśni, Jones wykładał historię muzyki – większość utworów gospel jest oparta na brytyjskich hymnach; powstały, gdy czarni i biali imigranci spotkali się na południu USA. Potem do struktury gospel doszedł podkręcony rytm i tak powstał rock’n’roll.

– Znam te kawałki całe życie, zawsze chciałem je nagrać, ale w każdej wytwórni słyszałem tylko: pop, pop, pop. Teraz wreszcie mogłem zaśpiewać coś, co ma znaczenie – mówił Jones dziennikowi „Telegraph”. – Kiedyś chciałem robić wszystko, każda płyta była jak miszmasz. Dopiero przy tej poczułem, że to moja krew, taki jestem.

Refleksyjna „Praise & Blame” jest powrotem do korzeni, ale nie pożegnaniem. – Kiedy dobijasz pięćdziesiątki, stajesz się kuloodporny. Wciąż występujesz, a dzieciaki to kochają, bo nie udajesz, że jesteś jednym z nich. Po sześćdziesiątce w ogóle przestałem się martwić.

[ramka][b]Twardziel na kolanach[/b]

Takie płyty nagrywają tylko mężczyźni, którzy choć raz stali na krawędzi. Dopiero teraz, gdy Jones odważył się zestarzeć, jest zabójczo pociągający. Bo nie próbuje być ładny – odsłania blizny, błędy i grzechy. Podjął męską decyzję – piosenki zaśpiewał z marszu, w całości. Jakby zatęsknił za górniczą Walią, gdzie facet był wart tyle, ile praca jego rąk. Jeśli Jones chciał poczuć, że jego kariera nie jest wydmuszką, może być z siebie dumny. Wciąż ma dość mocy w gardle, by kruszyć skały, i dość wyczucia, by wzruszać wyznaniami o utraconej kobiecie, przepitych szansach i zatraceniu się w „diabelskiej kapeli”. Jest świetny w ostrym bluesowym „Burning Hell”. W „Lord Help” wzywa Jezusa na pomoc biednym i potrzebującym, wibrujący głos i surowe gitary żądają boskiej interwencji. Za to w „Nobody’s Fault But Mine” i „I Give My Soul” skruszony Jones klęka i robi rachunek sumienia. A w rockandrollowych „Run on” i „Strange Things” budzi prymitywną, dziką siłę, przy której ostatnie 30 lat muzyki wydaje się naiwną igraszką. Sir Tom Jones właśnie wydał album życia.

pw [/ramka]

[ramka] KONKURS:

Dla naszych czytelników mamy 3 płyty:

Wygrają 3 pierwsze zgłoszenia na adres [mail=kultura@rp.pl]kultura@rp.pl[/mail] z linkiem do zamieszczonej na rp.pl wybranej recenzji płyty. W tytule mejla proszę wpisać „Tom Jones”.

Start konkursu: środa, 15 grudnia, godz. 16.00.

[b]Znamy już zwycięzców, poinformujemy ich drogą elektroniczną. Dziękujemy za udział w konkursie :)[/b]

[link=http://www.facebook.com/pages/Serwis-Kulturalny-rppl/140157390741]Zostań fanem serwisu na Facebooku [/link][/ramka]

Najpierw, w latach 60. i 70., był uwodzicielem w opiętych spodniach. W refrenach pytał: „Co nowego, kiciu?”, a dziewczyny piszczały, rzucały mu pod nogi staniki i klucze hotelowe.

[link=http://www.empik.com/praise-blame-pl-jones-tom,prod58392714,muzyka-p?utm_content=prod58392714&utm_source=dataforce]Zobacz na Empik.rp.pl[/link]

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"