Zebrane podczas wieczoru pieniądze mają pomóc w ratowaniu życia chorej na białaczkę szpikową Oli. Wraz z główną gwiazdą wieczoru w zbieraniu datków pomagać będą Eboi i Pato Pooh, tłum zaś rozgrzeje silna (przynajmniej liczebnie) polska reprezentacja.
Sławę przyniósł Tenście wydany w 2007 roku „It’s a Tensta Thing”. Krążek promowało pięć mocnych singli. To całkiem pomysłowa, mocno wyprzedzająca swoje czasy muzyka przeznaczona na parkiety modnych, wielkomiejskich dyskotek.
Raper nosi się niczym zmanierowany klubowicz – apaszki, buty z tęczową podeszwą, jasne spodnie, do tego sporo różowych akcentów – ale nie przeszkadza mu to rymować (po angielsku) na poziomie amerykańskiej czołówki. Stroni przy tym od narkotyków, alkoholu, nawet przekleństw. Kto był na Tenście, zrozumie czemu – charakternej dzielnicy bliżej do tych lepszych warszawskich osiedli niż do Brooklynu. Z kolei artyście bardziej zależy na walce z panującym stereotypem emigranta, niż szokowaniem kogokolwiek.
Warto wspomnieć o innych występujących w czwartek w klubie Stodoła wykonawcach. O warsztacie Pato Pooha trudno, niestety, mówić dobrze, za to Eboi to już zupełnie inna sprawa. Chłopak rymuje szybko i efektownie, nasuwając na myśl brytyjskich grime’owców.
Po tym, gdy wpadł z wizytą na album Tensty, wielu kolegów po fachu się zastanowi, zanim zaprosi go do siebie. Zostawił bowiem gospodarza w tyle, co dobrze słychać w bardzo udanym „Dopeboi”.