Gdy lokalni robotnicy z małego Vals w szwajcarskich Alpach usłyszeli, że kamienie na fasadzie budowanego przez nich domu mają być położone nierówno, jakby układało je dziecko, a nie prawdziwy Szwajcar, byli zdenerwowani. Tym bardziej nie mogli zrozumieć, o co chodzi, gdy architekci kazali im zostawić kamień, który utknął w jednym ze świetlików.
W kraju, gdzie tabliczki czekolady odlewa się równie starannie jak części do zegarków, a żywopłoty trzymają kanty ostre jak brzytwy, powstał dom daleki od doskonałości. I właśnie on został uznany za najlepszy dom prywatny w konkursie Design Awards 2011 prestiżowego lifestyle’owego magazynu „Wallpaper”. Zaprojektowali go Christian Müller, Szwajcar, który prowadzi swoją pracownię w Rotterdamie, oraz Holender Bjarne Mastenbroek z amsterdamskiego studia SeARCH. Obie te nacje, choć bardzo różne, należą do czołówki europejskiej architektonicznej awangardy.
– Niedoskonałości dobrze nam wyszły, więc pod tym względem to jest doskonały dom – żartuje Christian Müller. – Szwajcarzy kładą nacisk na detal i precyzję wykończenia, w Villi Vals dla nas ważniejszy był pomysł i „urlopowy” luz, to przecież dom na wakacje. Zależało nam, by było widać swobodę i zmysł zabawy, z jakim go budowaliśmy. W domu jest kilka niespodzianek, m.in. do wejścia prowadzi podziemny tunel, schody we wnętrzu są zamykane jak szafa. Przeciętny alpejski dom to dziś „chata” bez jakichkolwiek nawiązań do miejsca, w którym powstała. My zrobiliśmy odwrotnie, podkreślając związek między budynkiem a przyrodą – wyjaśnia „Rz” Müller.
Villa Vals wygląda jak lisia norka wygrzebana we wzgórzu. Pochylisz się nad nią zbyt nisko, to wpadniesz. Wpaść może każdy, bo 12-osobowy dom wynajmuje się na wakacje. W sezonie zimowym koszt to 3500 euro na tydzień.
– Nie ma nic wspólnego z bunkrem, choć mogłoby się tak wydawać na pierwszy rzut oka – opowiada dalej Müller. – Wszystkie pokoje mają okna w fasadzie, mieszkańcy korzystają więc z naturalnego światła i pięknych widoków. Dom ma też znakomitą izolację.