Wille Formuły 1

Domy z całego świata, także z Polski, ścigają się o tytuły w prestiżowych konkursach. Norki, krokodyle i magazyny. Nie zawsze wyglądają, jakby służyły do mieszkania

Publikacja: 28.01.2011 03:04

Dom w Vals skromnie zakopano w ziemi, żeby nie odwracał uwagi od sąsiedniego budynku Term, projektu

Dom w Vals skromnie zakopano w ziemi, żeby nie odwracał uwagi od sąsiedniego budynku Term, projektu wybitnego, nagrodzonego Pritzkerem architekta Petera Zumthora (fot. Iwan Baan)

Foto: Archiwum

Gdy lokalni robotnicy z małego Vals w szwajcarskich Alpach usłyszeli, że kamienie na fasadzie budowanego przez nich domu mają być położone nierówno, jakby układało je dziecko, a nie prawdziwy Szwajcar, byli zdenerwowani. Tym bardziej nie mogli zrozumieć, o co chodzi, gdy architekci kazali im zostawić kamień, który utknął w jednym ze świetlików.

W kraju, gdzie tabliczki czekolady odlewa się równie starannie jak części do zegarków, a żywopłoty trzymają kanty ostre jak brzytwy, powstał dom daleki od doskonałości. I właśnie on został uznany za najlepszy dom prywatny w konkursie Design Awards 2011 prestiżowego lifestyle’owego magazynu „Wallpaper”. Zaprojektowali go Christian Müller, Szwajcar, który prowadzi swoją pracownię w Rotterdamie, oraz Holender Bjarne Mastenbroek z amsterdamskiego studia SeARCH. Obie te nacje, choć bardzo różne, należą do czołówki europejskiej architektonicznej awangardy.

– Niedoskonałości dobrze nam wyszły, więc pod tym względem to jest doskonały dom – żartuje Christian Müller. – Szwajcarzy kładą nacisk na detal i precyzję wykończenia, w Villi Vals dla nas ważniejszy był pomysł i „urlopowy” luz, to przecież dom na wakacje. Zależało nam, by było widać swobodę i zmysł zabawy, z jakim go budowaliśmy. W domu jest kilka niespodzianek, m.in. do wejścia prowadzi podziemny tunel, schody we wnętrzu są zamykane jak szafa. Przeciętny alpejski dom to dziś „chata” bez jakichkolwiek nawiązań do miejsca, w którym powstała. My zrobiliśmy odwrotnie, podkreślając związek między budynkiem a przyrodą – wyjaśnia „Rz” Müller.

Villa Vals wygląda jak lisia norka wygrzebana we wzgórzu. Pochylisz się nad nią zbyt nisko, to wpadniesz. Wpaść może każdy, bo 12-osobowy dom wynajmuje się na wakacje. W sezonie zimowym koszt to 3500 euro na tydzień.

– Nie ma nic wspólnego z bunkrem, choć mogłoby się tak wydawać na pierwszy rzut oka – opowiada dalej Müller. – Wszystkie pokoje mają okna w fasadzie, mieszkańcy korzystają więc z naturalnego światła i pięknych widoków. Dom ma też znakomitą izolację.

Jak tłumaczą architekci, ukryto go w ziemi ze względu na to, co się znajduje w bezpośrednim sąsiedztwie. Obok willi położone są bowiem słynne Termy w Vals (proj. Petera Zumthora, laureata Nagrody Pritzkera). Architektom zależało, by nie rywalizować z budynkiem uznawanym za jedno z najznakomitszych dzieł architektury XX wieku.

 

 

Wallpaper” zawsze w konkursach pokazuje odważne formy architektoniczne, które często przypominają raczej rzeźby niż dom. W składzie sędziowskim zasiadają nie tylko projektanci, ale także muzycy i artyści, zawsze znani i wpływowi. W tym roku oprócz architekta Mario Belliniego byli to m.in.: kompozytor Michael Nyman, raper Pharrell Williams, rzeźbiarz Marc Quinn oraz Raf Simons, belgijski projektant mody, i Natalie Massenet, założycielka sklepu Net-a-porter. Taki skład gwarantuje uruchomienie radaru wyczulonego na trendy.

W tym konkursie trudno więc szukać zwykłych domów. Z lisią norką rywalizowała np. Villa Metamorphosis zbudowana w USA przez Japończyka Bena Ryuki Miyagi, która przypomina krokodyla z otwartą paszczą. Jest w niej coś ze świadomego kiczu i groteski. Inny kandydat, Townhouse, to z kolei biały minimalistyczny prostopadłościan, w którym nieregularnie wycięto kwadraty okien. Takie domy spotyka się w Tokio, a nie przy wąskiej uliczce wśród parterowych chat o dwuspadowych dachach krytych dachówką. Typowy eteryczny „japończyk” dzięki pracowni Elding Oscarson ze Sztokholmu stanął bowiem nie w Tokio, lecz w szwedzkiej Landskronie. To nie koniec geograficznych roszad. Prawdziwy Japończyk, w dodatku sławny ogromnie, Toyo Ito, zbudował dom w Chile w miejscowości Marbella – betonowa płynna forma, całkowicie otwarta, przeszklona od podłogi do sufitu, jak litera O otacza wewnętrzny dziedziniec z ogrodem pięknie wykorzystując lekkie pochyłości terenu.

Jurorzy „Wallpapera” wybierają zwycięzców w 11 kategoriach. Przyznają m.in. wyróżnienia dla najlepszego miasta (w 2011 r. Rio de Janeiro) albo przedmiot, który wzbogacił życie (iPad). Za najlepszy budynek publiczny uznano Rolex Learning Center w Lozannie. Najlepszym projektantem jurorzy obwołali Thomasa Heatherwicka, któremu Wielka Brytania zawdzięcza niezwykły pawilon na Expo w Szanghaju. Budynek promował różnorodność biologiczną i był zbudowany z 60 tysięcy prętów z przezroczystego pleksi, a w każdym z nich zatopiono po ziarenku ginących gatunków roślin. Pręty poruszały się na wietrze jak w dmuchawcu, wpuszczały światło do wnętrza, była w tym lekkość i architektoniczna wyobraźnia. Po Expo obiekt za 25 milionów funtów po prostu zdmuchnięto – pręciki z pleksi miały trafić do chińskich szkół.

Charakterystyczną cechą projektów Heatherwicka jest ruch. Jego zwodzony most na kanale Grand Union w Londynie zwija się jak gąsieniczka. Na krześle Spun, przypominającym dziecięcego bączka, można się delikatnie kołysać albo całkiem zawirować i odlecieć. Kosztuje 250 euro, ale należy uwzględnić koszty serwisowania błędnika.

 

 

15 lutego poznamy zwycięzcę konkursu na Dom Roku 2010 portalu World Architecture News, który miesięcznie odwiedza prawie 11 milionów internautów. W aż 118-osobowym jury są m.in. tacy architekci, jak Will Alsop, Rafael Vinoly czy Patrick Schumacher, biznesowy partner Zahy Hadid. Wśród kandydatów (wielkich nazwisk brak) znajdziemy nowoczesną rezydencję urządzoną w starej twierdzy napoleońskiej i irański biały domek-pudełko na czterech nóżkach. Do drugiego etapu nie przeszły ani „Balansująca stodoła” znanej holenderskiej pracowni MVRDV – dom w kształcie 30-metrowej stodoły, której połowa wystaje z pagórka i wisi nad ziemią, jak trampolina, ani polski dom zbudowany w Burowie pod Krakowem, współczesne nawiązanie do drewnianej architektury w Małopolsce. Zarówno ściany, jak i dach domu obłożono listwami świerka syberyjskiego (projekt biura architektonicznego Wizja, laureat ubiegłorocznej Nagrody Województwa Małopolskiego im. Stanisława Witkiewicza).

O sile oddziaływania międzynarodowych konkursów architektonicznych świadczy przykład Domu Aatrialnego, który zwyciężył w konkursie WAN pięć lat temu. Konkurs nie ma długiej tradycji, mimo to z twórcy domu, Roberta Koniecznego, zrobił pierwszego i na razie chyba jedynego celebrytę polskiej architektury. Do małej pracowni w Katowicach zaczęli przyjeżdżać coraz bardziej świadomi i zamożni klienci, którzy w okresie boomu gotowi byli za niepowtarzalny dom zapłacić nawet kilkanaście milionów złotych. A Konieczny zaczął wymyślać i realizować coraz bardziej śmiałe projekty, takie jak np. zakopane w ziemi domy Ślimak i Ukryty czy podwarszawski Dom Bezpieczny – grafitowy monolit bez widocznych okien, jednorodzinna twierdza, w której zewnętrzne ściany poruszają się za naciśnięciem pilota.

 

 

Wpodobnej stylistyce, choć już bez obsesji bezpieczeństwa, utrzymany jest dom artystki Moniki Sosnowskiej zbudowany na warszawskim Bródnie. Ciemno szary, niepozorny, parterowy budynek o ślepych ścianach jako jedyny prywatny dom w Polsce zdobył nominację do tegorocznej Nagrody im. Miesa van der Rohe, najbardziej prestiżowego wyróżnienia w europejskiej architekturze.

Wygląda jak magazyn – komentuje taksówkarz, który mnie przywiózł. Na 600-metrowej działce stanęły cztery budynki z otynkowanego gazobetonu (dom właścicielki, dom dla gości, garaż i pracownia), z których każdy ma swój własny wewnętrzny dziedziniec. Od strony ulicy nie widać okien, całe życie skierowane jest do środka.

– To miał być tani dom i bardzo pragmatyczny, ale powstawał podczas tąpnięcia na rynku, kiedy wszyscy robotnicy budowlani pojechali do Anglii, a w Polsce ceny zaczęły szaleć, dlatego znacznie przekroczyliśmy budżet – mówi „Rz” Marcin Kwietowicz, który zaprojektował dom razem z Piotrem Brzozą i przy współpracy Grażyny Czarnoty. Wewnątrz podłogi są żelbetowe, sufity z sosnowych desek ocieplają przestrzeń i podkreślają nachylenie jednospadowych dachów.

Bródno, dzielnica znana głównie z blokowisk z lat 70., nie jest popularną lokalizacją dla prywatnych domów jednorodzinnych. Ten stoi w pierzei maleńkiej uliczki o skromnej zabudowie, naprzeciwko żydowskiego cmentarza. Z prawej strony ściśle przylega do zaniedbanego, piętrowego budynku o jednospadowym dachu i z wybitymi oknami, które zasłonięto niebieską ceratą. Odarte z tynku ściany pokazują pęknięcia w ceglanym murze i krzywe listewki rusztu. Z lewej – skup złomu metali kolorowych, buda z pustaków o ogołoconych ścianach ogrodzona płotem z obdrapaną farbą.

– W okolicy zabudowa jest przypadkowa – przyznaje Kwietowicz. – Ja ją akurat uważam za pewną wartość, szukam ukrytego porządku w tym chaosie. Mamy taką a nie inną tradycję budowlaną i nie należy się tego wstydzić.

Gdy lokalni robotnicy z małego Vals w szwajcarskich Alpach usłyszeli, że kamienie na fasadzie budowanego przez nich domu mają być położone nierówno, jakby układało je dziecko, a nie prawdziwy Szwajcar, byli zdenerwowani. Tym bardziej nie mogli zrozumieć, o co chodzi, gdy architekci kazali im zostawić kamień, który utknął w jednym ze świetlików.

W kraju, gdzie tabliczki czekolady odlewa się równie starannie jak części do zegarków, a żywopłoty trzymają kanty ostre jak brzytwy, powstał dom daleki od doskonałości. I właśnie on został uznany za najlepszy dom prywatny w konkursie Design Awards 2011 prestiżowego lifestyle’owego magazynu „Wallpaper”. Zaprojektowali go Christian Müller, Szwajcar, który prowadzi swoją pracownię w Rotterdamie, oraz Holender Bjarne Mastenbroek z amsterdamskiego studia SeARCH. Obie te nacje, choć bardzo różne, należą do czołówki europejskiej architektonicznej awangardy.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"