Rz: W tym roku przegląd w Koszalinie odbędzie się po raz 30. Czy pan i współpracownicy szykujecie urodzinową fetę?
Janusz Kijowski:
Rocznica jest okrągła, jednak z tej okazji nie rozwiniemy czerwonych dywanów. Nie interesuje nas jubileuszowe zadęcie i pompa, z której słyną duże, międzynarodowe imprezy. Stawiamy na skromność.
Najważniejsze, że od kilku lat Koszalin jest przyjaznym miejscem dla naszego kina. A zwłaszcza dla debiutantów. Rywalizują na poważnie, ale w serdecznej atmosferze. Bez frakcyjnych walk i zakulisowych gier. To jest największa wartość festiwalu, jego znak firmowy.
Formuła imprezy wielokrotnie ewoluowała. W latach 1989 – 1999 przegląd przestał nawet istnieć.