"Nadszedł już czas, by strzyżenie owiec wprowadzić na wyższy, światowy poziom. Proponujemy, by zostało ono dyscypliną pokazową podczas jednych z najbliższych igrzysk olimpijskich lub Wspólnoty Brytyjskiej" – napisali w oświadczeniu nowozelandzcy hodowcy.
Gdyby ich apel trafił do przekonania MKOl, to konkurencja w nowej dyscyplinie byłaby niewielka – liczą nowozelandzcy wyspiarze. Oprócz nich strzyżeniem sportowym owiec zajmują się jeszcze Irlandczycy i Australijczycy. Pojawiłaby się jednak szansa dla amatorów z takich krajów, jak Polska, Słowacja czy Islandia, gdzie też przecież strzyże się owce.
W marcu odbędą się w tej dyscyplinie mistrzostwa świata właśnie w Nowej Zelandii. Pierwsze takie zawody miały miejsce w 1977 r. Od tego czasu odbywają się co dwa – trzy lata. Rekordzistą wśród mężczyzn jest Irlandczyk Ivan Scott, który ostrzygł w ciągu ośmiu godzin 749 zwierząt. Wśród kobiet króluje Nowozelandka Kerri-Jo Te Huila (507 owiec).
"Strzyżenie owiec to potężny wysiłek fizyczny. Ludzie tacy jak Scott czy Te Huila oraz członkowie naszej drużyny narodowej to sportowcy na najwyższym poziomie" – deklaruje w komunikacie szefowa federacji farmerów Jeanette Maxwell.
Nie wiadomo, ile owiec zostaje rannych podczas takich zawodów ani jak wielkim stresem są dla zwierząt takie wyścigi. Owiec jednak nikt o zdanie nie pyta.