Nie można pominąć faktu, że większość tekstów napisał Bogdan Loebl, sztandarowy autor Breakoutu i Tadeusza Nalepy.
To wielka przyjemność posłuchać piosenek, które mają poetycki walor i nie są podporządkowane idiotycznemu refrenowi. Jest w nich mowa o pokusie męskiej zdrady, ale są też piękne opisy miłosnego aktu („Jesteś jak las"). Mocno brzmi napomnienie, że „miłość musi mieć skrzydła dwa". Wspaniałe frazy napisała też do ballady „Powiał chłodny wiatr" Magdalena Czomperlik: „Nie będę już roztrząsać/że coś nie klei się dopóki stoisz obok/wszystko na miejscu jest".
W ustach Mai Kleszcz teksty nabrały specjalnego wyrazu, jej frazowanie jest bowiem w polskiej muzyce wyjątkowe. Chwilami niski i szorstki głos nie toleruje gładkiego, w prosty sposób zrytmizowanego śpiewania. Wokalistka uwielbia zawieszać linię melodyczną, tak jakby improwizowała i nie wiedziała, jaki będzie koniec miłosnych historii, o których opowiada. W jej stylistyce słychać echa Billy Holiday i Elli Fitzgerald, ale największy wpływ miała na nią współczesna nam Lauryn Hill.
Stąd w kameralnej, niezwykle wysmakowanej fortepianowo-gitarowej muzyce wzięły się motywy reggae, delikatnie przyprawione r'n'b. Zdarzają się też zaskakujące fuzje retro-jazzu z jamajskimi motywami („Śpij, śnij"). Oczywiście możemy też usłyszeć w piosenkach echa hitów Amy Winehouse, a nawet mówić „o polskiej Adele". Lepiej jednak powiedzieć: Maja Kleszcz, bo to już znak jakości. Teraz trzeba tylko trzymać kciuki za to, żeby „Odeon" zdominował przyszłoroczną galę Fryderyków.
Tymczasem groteskowy, rozpisany na saksofon i organy Hammonda blues „I put a spell on You" Screamin' Jay Hawkinsa jest zapowiedzią zagranicznej kariery Mai Kleszcz i Wojciecha Krzaka. W styczniu nagrali muzykę do nowego filmu Johna Duigana, reżysera „Głowy w chmurach", z udziałem Penelope Cruz i Charlize Theron. Premiera pod koniec roku.