Powiedz mi, w którym rzędzie masz miejsce, a powiem ci, kim jesteś. Tak można strawestować popularne powiedzenie, odnosząc je do coraz lepszej sprzedaży najdroższych biletów na imprezy rockowych sław.
Najnowszy światowy przebój to oferta VIP na jeden z dwóch występów The Rolling Stones w londyńskiej hali O2. W podstawowej sprzedaży za najgorsze miejsca trzeba zapłacić 100 funtów, za najdroższe – 400. Nie znaczy to, że są najlepsze. Bardzo ważne osoby, jeśli chcą potwierdzić swój status, muszą wyłożyć 950 funtów plus VAT.
Usiądź na scenie
Za te pieniądze można brylować w najważniejszej tego dnia sali koncertowej świata na dwie i pół godziny przed wejściem muzyków na scenę. Przekraczając próg muzycznego raju, wzmacnia się dobry humor kieliszkiem szampana. Potem można się raczyć trzydaniowym obiadem przygotowanym przez Angelę Hartner, szefową kuchni prestiżowego Michelin Star. Do tego idą wina, znowu szampan, po koncercie zaś przekąski, program koncertu i upominek-niespodzianka. Jeden na osobę! – jak zaznaczono w ofercie.
Nie wiem, w jakiej kondycji gastrycznej są fani The Rolling Stones, często rówieśnicy Jaggera, ale dla wszystkich miłośników zespołu najważniejsze w ofercie VIP jest to, że można zająć miejsce w rzędach od szóstego do dwunastego. To zaś gwarantuje znakomitą widoczność i kontakt wzrokowy z zespołem.
Tym, którym przypominają się żarty z króla Ludwika XIV, lubiącego eksponować swoją osobę na fotelu stojącym na przedzie sceny – trzeba przypomnieć poprzednie tournee Stonesów, kiedy sprzedawano bilety na miejsca wokół estrady. Do dyspozycji czterystu fanów był bar i restauracja, a także krzesła w operowych lożach. Za dodatkowe 70 funtów można było się dostać do osób ze strefy Z. Mieściła siedemdziesiąt osób, które mogły przywitać się z sir Mickiem i jego kolegami. Jednak najdroższy pakiet VIP oferuje Madonna. Nie daje wejścia na audiencję u królowej pop, za to gwarantuje miejsce w pierwszym rzędzie sali. W Ameryce trzeba za to zapłacić 1500 dolarów. Także na występy innych artystów pakiety VIP są drogie. Dla najbogatszych fanów nie jest to problem, skoro czarnorynkowe ceny za wejście na show Paula McCartneya skaczą aż do 2000 dolarów.