Ma 37 lat, lista sal, w których występował, oraz dyrygentów i orkiestr mu partnerujących świadczy, że Denis Matsujew należy do światowej czołówki. Do Polski przyjeżdża tym razem, by w Filharmonii Narodowej wykonać III Koncert Sergiusza Rachmaninowa, uznawany za arcydzieło muzyki fortepianowej.
– Każdy z jego koncertów – mówi „Rz" Matsujew – należy grać tak, jakby się to robiło ostatni raz w życiu, a jednocześnie, jakby to miał być ten pierwszy raz. Dzięki temu wykonanie ma niepowtarzalną historię, daje energię i poczucie spełnienia. Myślę, że skrzypkowie czy wiolonczeliści zazdroszczą nam, pianistom, tak genialnych utworów.
Melodia trzylatka
On odkrył je w dzieciństwie i od razu wiedział, że będą mu stale towarzyszyć. Muzykę zaś wpisał w swoje życie, gdy miał trzy lata i w rodzinnym Irkucku podszedł do domowego fortepianu, by jednym palcem wystukać melodię usłyszaną w telewizji. Oboje rodzice, którzy są pianistami (ojciec także komponuje), zrozumieli, że Denisa trzeba zacząć uczyć.
– 90 procent mojego sukcesu to zasługa rodziców, poświęcili mi życie – mówi dziś. – Zarówno tata, który opiekował się mną w dzieciństwie i jest moim mentorem do dziś, jak mama, która była najlepszym nauczycielem muzyki w Irkucku. W 1991 r., w trudnym, niespokojnym okresie, kiedy upadł Związek Radziecki, rzucili wszystko i pojechali ze mną do Moskwy, bym mógł dalej się uczyć. Dzięki Bogu, nadal są ze mną.
Przełomowy okazał się sukces na moskiewskim Konkursie im. Czajkowskiego w 1998 r. Miał wtedy 23 lata. – Są trzy konkursy, które młodemu muzykowi zapewniają światowy rozgłos: Chopinowski w Warszawie, van Cliburna w Ameryce i Czajkowskiego – opowiada. – Zwycięstwo w Moskwie rzeczywiście diametralnie odmieniło moje życie, pomogło mi otworzyć się jako muzykowi i rozpocząć prawdziwą karierę.