Niecały miesiąc później, po zdobyciu niemieckiej bazy Wilhelmshaven, polscy żołnierze cieszyli się już z zakończenia wojny.
„Jeśli za trudy i straty polskiej dywizji pancernej należały się jej jakieś kwiaty, rzucane serdeczną ręką, to tymi kwiatami rzuconymi rękoma losu było uwolnienie - w wyniku działań dywizji - tego obozu. A stało się to całkiem nieoczekiwanie!" – pisał po wojnie gen. Maczek, autor wspomnień „Od podwody do czołga".
Historia kołem się toczy
Kiedy 8 kwietnia 1945 r. polscy żołnierze przekraczali granicę Niemiec pomiędzy rzekami Ems i Wezerą, gen. Maczek zdawał sobie sprawę, że historia zatoczyła koło. „Niemcy nie przestały być wrogiem nr 1. Czyż dlatego, że nowy wróg – na odmianę +wróg aliant+ zagroził od wschodu – mamy zapomnieć o wrześniu 1939 r., zburzonej Warszawie, o Oświęcimiu o Dachau?" – pytał we wspomnieniach polski dowódca.