„Winna" historia Portugalii pokazuje nam, jak sprytnie wykorzystywać okazje i wyciągać wnioski z trudności.
Na przykład na mocy podpisanego w 1386 roku traktatu windsorskiego Portugalczycy zapewnili sobie pierwszeństwo dostawy wina na rynek angielski w przypadku kryzysów handlu Anglii z Francją. W takich okresach import imponująco wzrastał, choć pewnie portugalscy producenci i tak narzekali na dyktujących ceny angielskich kupców. Na marginesie to właśnie Brytyjczykom zawdzięczają Portugalczycy „wynalazek" porto, czyli wzmocnionego wina.
Później, w XX wieku, portugalskie wina jakoś przestały być pożądane na europejskich stołach. Wtedy do głosu doszli producenci korka. Rozumiem, że zmiana nie usatysfakcjonowała wszystkich, ale pozycja czołowego producenta tego surowca na świecie robi wrażenie.
Winiarze natomiast przeanalizowali trendy konsumenckie oraz zmodernizowali zarówno winnice, jak i linie technologiczne. W rezultacie do grona evergreenów, czyli porto, madery oraz orzeźwiającego vinho verde, które mimo „zielonej" nazwy może być białe, czerwone i różowe, dołączyły całkiem nowe, porządne, wytrawne wina białe i czerwone.
Czerwone wino, o którym chcę dziś opowiedzieć, pochodzi z Douro, miejsca wpisanego przez UNESCO na „Listę światowego dziedzictwa". I pokazuje zaskakujące, nowoczesne oblicze tego przepięknego, górzystego i surowego regionu.