Od jedzenia przypiekanych żywym ogniem kawałków egzotycznych zwierząt na azjatyckiej ulicy po celebrowanie kolacji w uznanej na świecie restauracji, gdzie bez sukni wieczorowej ani rusz. Najlepiej jeśli oba zjawiska występują jednego dnia. Jest coś przewrotnego i perwersyjnego w wybieraniu butelek drogich szampanów w otoczeniu wykrochmalonych sommelierów przy świadomości, że jeszcze nie przebrzmiał smak posiłku kosztującego „one dollar". Tu eleganckie kreacje, tam wymięty T-shirt.
Kilka dni temu przetrząsałam kulinarnie Kraków. To niezły pomysł wykorzystać pierwsze promienie wiosennego słońca i cieszyć się tym pięknym miastem przed sezonem. Upust potrzebie niewymuszonej elegancji i misternie zestawionych win z daniami dałam w niewielkiej kazimierskiej restauracji Bottiglieria 1881. Miejsce starannie urządzone, z obiecująco krótkim menu i imponującą kolekcją win. Prawie 500 etykiet czekających na degustację. W dodatku dzięki sprytnemu urządzeniu pozwalającemu na nalewanie win bez otwierania butelki niemal każde z nich można zamawiać na kieliszki. Kompetentni sommelierzy zgrabnie dobierają trunki, uświetniając kompozycje wychodzące spod ręki szefa kuchni.