Migracja ludności w Polsce już nie jest tak oczywista. Dr Mikołaj Lewicki twierdzi, że w ciągu ostatnich 25 lat można było zauważyć tendencję do opuszczania wsi i przenoszenia się do miast. Obserwowane są jednak również suburbanizacje, czyli migracje mieszkańców miast do gmin miejskich lub nawet miejsko-wiejskich. O ile pierwsze ruchy podyktowane były głównie aspektami zawodowymi, o tyle te drugie mają związek ze zmianą stylu życia i możliwościami ekonomicznymi. Jeśli pojawia się wybór między małym mieszkaniem w centrum a większym poza miastem, decyzja bywa prosta, szczególnie gdy rodzą się dzieci.
– Bardzo wiele osób przenosi się do rejonów wiejskich lub podmiejskich, zwracając uwagę na to, czy są dobrze zurbanizowane – dodaje Beata Olejnik-Widawska. – Oczekują pełnej infrastruktury: sklepów, szkół, przedszkoli, dostępu do przychodni lekarskich. Miejsca, w których te warunki są gorsze, wybierają osoby uprawiające wolny zawód, które nie muszą codziennie dojeżdżać do centrum miasta, nie mają dzieci lub są one już samodzielne.
Gdy okazuje się, że nie da się połączyć korzyści płynących z mieszkania na wsi i miejskich udogodnień, pojawia się tendencja odwrotna. Rodzą się dzieci, które potrzebują lepszego dostępu do edukacji i rozrywki. Liczy się czas poruszania się między miejscem pracy, domem, szkołą i zajęciami dodatkowymi.
– Jednym z najważniejszych czynników, które wyznaczają styl życia, jest w Polsce wykształcenie – mówi dr Lewicki. – Dla każdego rodzica kwestia edukacji dziecka jest kluczowa i w związku z tym jest skłonny zmienić miejsce zamieszkania tylko ze względu na jego szanse edukacyjne. Dlatego pojawił się trend powrotu do miast. Mamy do czynienia z bardzo dużą dynamiką tego zjawiska. To także efekt wcześniejszej, żywiołowej, wręcz dzikiej urbanizacji. Kładziono kawałek drogi, uzbrajano teren i właściwie niczym się więcej nie przejmowano. To widać doskonale w niektórych częściach Warszawy, w których mamy przyrost ludności o parędziesiąt, czasem o paręset procent, ale infrastruktura podmiejska jest taka, jaka była wcześniej, czyli wąskie drogi, które nieustannie się korkują, niewydajne wodociągi i sieci elektryczne. Wygrywają te gminy, które są w stanie przewidzieć migracje i potrzeby ludności, a co za tym idzie – zadbać o odpowiednią infrastrukturę i wygodę życia. Przykładem sukcesu myślenia perspektywicznego jest wójt Morawicy, miejscowości pod Kielcami, który, dbając o nowych mieszkańców, stworzył wygodne miejsce do życia.
Agnieszka Kabała twierdzi, że ta część osób, która wraca do miasta, pozostawia podmiejskie domy jako miejsce do spędzania weekendów, ferii, świąt, podczas gdy na co dzień, w mieście ma pełny dostęp do infrastruktury.