Poszukiwanie skarbów to przygoda i zajęcie dla pasjonatów, których mierzi rutyna i nuda zwykłej pracy. W sprzyjających warunkach może się stać sposobem na zarabianie godziwych pieniędzy. W Polsce jest to bardzo trudne, ale jest kilka miejsc na naszej planecie, gdzie lokalne prawo jest bardziej przyjazne dla archeologów amatorów. Zazwyczaj poszukiwacze skarbów rozpoczynają swoją przygodę od zakupu podstawowego sprzętu archeologicznego, czyli wykrywacza metali i saperki.
Największy skarb Szwecji
Na rynku mamy do wyboru bardzo szeroki asortyment tego typu produktów, od urządzeń hobbystycznych po sprzęt w pełni profesjonalny. W większości przypadków poszukiwacze amatorzy kupują najtańsze urządzenia typu coin finder (poszukiwacz monet) i zniechęceni pierwszymi niepowodzeniami odstawiają je do szafy. Tymczasem jeśli chce się zająć tego rodzaju działalnością na poważnie, niezbędny będzie profesjonalny biznesplan. Podstawą kalkulacji kosztów i przewidywanych zysków musi być wiedza historyczna o regionie, na którego obszarze będziemy prowadzić poszukiwania. Dopiero wtedy możemy określić prawdopodobieństwo znalezienia przedmiotów z określonego okresu historycznego.
W Polsce najwięcej osób uprawia indywidualne poszukiwanie skarbów na bałtyckich plażach. Domorośli łowcy skarbów nie wybierają zaplanowanych tras, ale idą jak popadnie wzdłuż brzegu morza. Najczęściej znajdują jedynie współczesne monety lub tanią biżuterię zgubioną przez nieuważnych plażowiczów. Na dużo większe zyski mogą liczyć profesjonalni poszukiwacze.
Przykładem jest sukces zespołu pod kierownictwem szwedzkiego eksploratora Richarda Lundgrena w 2012 r. Po 20 latach żmudnych poszukiwań, dziesiątkach godzin spędzonych w archiwach i setkach godzin penetracji dna morskiego szwedzcy łowcy skarbów odnaleźli wypełniony monetami wartymi miliony euro największy okręt, jaki pływał po morzach świata w XVI wieku – szwedzki galeon „Mars". Okręt o wyporności 1800 ton zatonął w maju 1563 r., prawdopodobnie w wyniku przypadkowego wybuchu w prochowni. Przez 450 lat czekał na odkrywców na głębokości 73 metrów niedaleko szwedzkiej wyspy Olandia. Jego odkrycie było tak wielkim wydarzeniem w historii Szwecji, że nurków odwiedził sam król Karol XVI Gustaw, który łamiąc oficjalny protokół dworski, podpisał się na skrzynce, do której wkładano odnalezione monety. Dotychczas wydobyto jedynie jedną trzecią zawartości ładowni statku. We wraku galeonu nadal znajdują się 4 tys. starych monet. To wielki skarb, który może skusić niejednego złodzieja. Dlatego precyzyjna lokalizacja obiektu jest utrzymywana w tajemnicy.
Nasz niewielki Bałtyk kryje o wiele więcej skarbów, niż mogłoby się nam wydawać. Galeon „Mars", lotniskowiec „Graff Zeppelin" czy XVI-wieczny żaglowiec „Sea Horse" to zaledwie początek długiej listy 50 tys. jednostek spoczywających na dnie naszego morza. Mimo to akwen ten omija większość profesjonalnych firm poszukujących skarbów. Bardzo restrykcyjne przepisy niemal wszystkich krajów nadbałtyckich traktują zawartość archeologiczną tego morza jako własność narodową.