W Wydziale Karnym sądu w Bielsku-Białej sędziowie „grali w „Big Brothera”„. „Wielkim Bratem” był Jarosław G., wieloletni przewodniczący wydziału. – Każdy sędzia, który nie chciał funkcjonować w korupcyjnym układzie, był „nominowany do wyjścia”, czyli usuwany – opowiadają pracownicy wydziału.

O tym, że w Bielsku-Białej można sobie kupić umorzenie sprawy, korzystny wyrok czy odroczenie kary, w środowisku prawniczym mówiło się od dawna. Ale przestępstwa trzeba było udowodnić. Taka szansa pojawiła się, gdy zeznania złożył Józef W. Właściciel restauracji na Podbeskidziu w śledztwie wsypał sędziego Grzegorza W. z Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Bielsku-Białej. Oskarżył go o to, że przyjął od niego łapówkę.Sam sędzia Grzegorz W. zaczął niespodziewanie zeznawać w czerwcu tego roku. Wtedy to Sąd Okręgowy w Warszawie wypuścił go po miesiącu, z aresztu. Zgłosił się do prokuratury, gdzie opowiedział o powiązaniach bielskich aplikantów, asesorów i sędziów. Jego zeznania potwierdzili inni świadkowie.Mówili, że mózgiem bielskiej ośmiornicy był Jarosław G., do marca 2006 r. szef Wydziału Karnego. Według sędziego W. stworzył patologiczną hierarchię powiązań i zależności. Jako przewodniczący wydziału tak rozdzielał sprawy, by te, które miały być korzystnie załatwione, dostawali sędziowie „z układu”. Jarosław G. śledził każdy ruch podlegających mu sędziów i pracowników, monitorował ich pracę. – Sędziów niepokornych, którzy nie chcieli iść mu na rękę, poddawał represjom, także towarzyskim – mówi jeden ze śledczych.

Ci, którzy nie chcieli współpracować z Jarosławem G. byli odsuwani od najbardziej prestiżowych spraw. Przewodniczący nadmiernie obciążał ich pracą, tak by popełniali błędy, które mógł im wytykać. W efekcie tacy sędziowie byli przesuwani do innego, gorszego wydziału, np. cywilnego lub gospodarczego, bo – jak twierdził Jarosław G. – „nie dawali sobie rady”. Do układu wchodzili sędziowie, o których G. wiedział, że mają kłopoty finansowe lub rodzinne. Dzięki temu byli bardziej podatni na korupcję. Tym proponował współpracę i łapówkę. Zawsze część pieniędzy za pośrednictwo brał dla siebie.Sędziów kusiły nie tylko pieniądze. Łapówkami były również zagraniczne wyjazdy, udział w atrakcyjnych imprezach sponsorowanych, a nawet markowy garnitur. Jeden z sędziów przyjął roczny karnet do agencji towarzyskiej, którą prowadziła matka gangstera Ryszarda Niemczyka, pseudonim Rzeźnik.Łapówki miało wręczyć G. w imieniu przestępców co najmniej dwoje prokuratorów. Jednym z nich jest zajmująca się rozbijaniem mafii paliwowej bielska prokurator Wydziału Śledczego i rzeczniczka prasowa Barbara D. Miała ona przekazać sędziemu G. od Niemczyka 14 tys. zł. W ten sposób „Rzeźnik” uniknął aresztu. Jarosław G. anulował za łapówki również listy gończe rozesłane za Niemczykiem. Ten wątek śledztwa prowadzi katowicka prokuratura.

Ale nie jest to jedyna prokuratura, która bada bielską ośmiornicę. Śledczy analizują sprawy z ostatnich dziesięciu lat. Natrafili i na taką: w bielskim sądzie od dziesięciu lat jest odraczana kara pozbawienia wolności wobec skazanego za spowodowanie wypadku śmiertelnego w 1996 r. – Musimy odpowiedzieć, dlaczego – mówi jeden z prokuratorów. Ile może być podobnych spraw? Na razie trudno ocenić. Nie mniej pierwsze efekty pracy prokuratorów już są. Dwa tygodnie temu Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej skierowała wnioski o uchylenie immunitetów czterech sędziów, w tym Jarosława G. Śledczy zarzucają mu przyjęcie 18 łapówek od 5 do 18 tys. zł.Jarosław G. od marca 2006 r. jest szeregowym sędzią w Wydziale Karnym. Od dwóch tygodni jest na zwolnieniu lekarskim.