„Jesteśmy przekonani, że tylko jawna i nieskrępowana debata o przyszłości partii może na nowo zintegrować nasze środowisko oraz przysporzyć nam nowych zwolenników. Wyrażamy obawę, że pozbywanie się z partii wybitnych polityków – ludzi, którzy lojalnie pracowali na jej sukces, jest nie tylko niesprawiedliwe, ale istotnie może przyczynić się do osłabienia PiS i wykluczenia z jego przesłania ważnych wątków konserwatywnego programu” - napisali wrocławscy radni.
Nad napisaniem podobnego listu zastanawiają się konserwatyści z Mazowsza. – Co najmniej kilkunastu delegatów z naszego rejonu zamierza upominać się na kongresie o zawieszonych wiceprezesów i o umożliwienie im zabrania na nim głosu – mówi Jakub Czułba, radny PiS z mazowieckiego sejmiku.
Z byłymi wiceprezesami solidaryzują się też działacze na Śląsku. – U nas są chętni by rozmawiać o naprawie partii, o tym, że potrzeba jej wewnętrznej debaty. I nie mówię tylko o sobie. Jest nas coraz więcej – przyznaje Krzysztof Mikuła, szef lokalnej struktury partyjnej.
O tym, że byli wiceprezesi nie są w PiS osamotnieni już kilka dni temu mówił jeden z nich - Kazimierz M. Ujazdowski. – Spodziewam się aktów solidarności, ale jaka będzie ich skuteczność i skala, tego nie wiem – mówi „Rz”.
Najprawdopodobniej już po kongresie zarówno on, jak i Paweł Zalewski i Ludwik Dorn stanie przed partyjnym sadem koleżeńskim. Cała trójka ma być wyrzucona z PiS.