– Gdybym mógł, natychmiast odwołałbym prezesa TVP Andrzeja Urbańskiego i prezesa Polskiego Radia Krzysztofa Czabańskiego – stwierdził minister skarbu Aleksander Grad w Radiu Zet. Swoją opinię uzasadniał nieprawidłowościami, które ma zawierać poufny raport z audytu w Telewizji Polskiej.
Na życzenie ministra zamówił go zarząd spółki i wysłał do szefa resortu, ale z klauzulą tajności (tłumacząc to tajemnicami handlowymi). Minister zwrócił się do TVP o odtajnienie raportu, ale rada nadzorcza się nie zgodziła. Grad wysłał także dodatkowe pytania do rady.
Nie był zadowolony z odpowiedzi, wczoraj wysłał więc list do KRRiT: „Na większość pytań nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, a te, które zostały udzielone, potwierdzają brak profesjonalnych działań nadzorczych”. Grad twierdzi, że razem z odpowiedziami rady nadzorczej otrzymał przez przypadek także raport z innego, wewnętrznego, audytu TVP. – Myślę, że rada nadzorcza się po prostu wysypała. Ten audyt potwierdza wszystkie nieprawidłowości, o których piszą media – powiedział Grad i na dowód tego zacytował fragmenty dokumentu: „Przy wybieraniu, zatwierdzaniu przedsięwzięć do realizacji brak w spółce podejścia projektowego, co rodzi ryzyko wybierania i zatwierdzania do realizacji projektu nieopłacalnego dla spółki w ujęciu strategicznym oraz nieodpowiadającego potrzebom spółki”.
Jednak telewizja inaczej interpretuje te słowa. – To sprawozdanie wskazało jedynie na potrzebę wypracowania pewnych procedur, nie ujawniło natomiast żadnych nadużyć czy naruszenia przepisów – oświadczyła Aneta Wrona, rzecznik TVP.
Czy rzeczywiście wewnętrzny audyt trafił do Grada przez przypadek? Jeden z pracowników firmy zdradza: – Odpowiedzialne za to jest Biuro Kontroli i Audytu TVP. Pytanie, czy zrobiono to przypadkowo, czy celowo. Dyrektor biura Sławomir Stypułkowski nie chciał skomentować tych zarzutów.