Sześciosobowa załoga „Wezyra” przeżyła we wtorek chwile grozy. Wiatr osiągał prędkość ponad 100 kilometrów na godzinę. Jacht kołysały dwumetrowe fale. Trzech mężczyzn i trzy kobiety zdecydowali się wezwać pomoc, gdy znajdowali się ok. 8 mil morskich na północ od Kątów Rybackich.
Do akcji przystąpiła Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Żeglarze mieli kłopoty z manewrowaniem z powodu uszkodzeń silnika. – Poinformowali nas też, że niektórzy członkowie załogi mają dolegliwości żołądkowe – mówi Mirosława Więckowska z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Ratownicy dotarli do żeglarzy jednostką „Wiatr” po 40 minutach. Dryfujący jacht wzięli na hol. – Przy takiej pogodzie nie można było ewakuować ludzi – dodaje Więckowska. Jacht odholowano do przystani w Gdańsku. Kiedy „Wezyr” był już holowany przez statek ratowniczy, wysokość fal na pełnym morzu osiągała nawet 4 metry.
Pomocy potrzebowali wczoraj także żeglarze z jachtu „Maniana”, który utknął na mieliźnie na Zalewie Szczecińskim. Jednostka z sześcioma młodymi ludźmi została odholowana do portu w Trzebieży.
Służby ratownicze przestrzegają przed wypływaniem niewielkimi jednostkami na otwarte morze. W środę rano sztorm może osłabnąć, ale po południu sytuacja ma się znowu pogorszyć.