– Wszczęte wczoraj śledztwo dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego w czasie pełnienia służby – mówi „Rz” Ewa Piotrowska, rzecznik prokuratora generalnego.
To efekt incydentu, do którego doszło we wrześniu w kancelarii tajnej gdańskiego biura Prokuratury Krajowej – bada ona błędy w śledztwie dotyczącym porwania Krzysztofa Olewnika. Jego ojciec Włodzimierz z pełnomocnikiem przeglądał tajne akta operacyjne policji dotyczące porwania i zabójstwa syna. Lektura nim wstrząsnęła.
– Teraz jestem pewien: mój syn mógł żyć – mówił „Rz” tuż po przeczytaniu akt Włodzimierz Olewnik. Gdy zapoznał się z tajnymi materiałami, między nim a jednym z gdańskich prokuratorów doszło do spięcia. O jego dokładnym przebiegu obie strony milczą.
Jedna z wersji mówi, że Olewnik nie wytrzymał, gdy śledczy miał z nonszalancją wyrazić opinię dotyczącą wagi zawartych w aktach dowodów dotyczących błędów policji. – Byłem uczestnikiem tego zdarzenia i wkrótce mogę być przesłuchiwanym świadkiem. Nie mogę go komentować – mówi Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny Olewników. – Mam nadzieję, że incydent nie przysłoni śledztwa, które ma wyjaśnić błędy.
Postępowanie wszczęto nie w sprawie pobicia (za co grozi do dziesięciu lat więzienia), ale naruszenia nietykalności (kara do trzech lat).