Z zakładu fryzjerskiego do mafii

Choć jeden z głównych podejrzanych w największej w historii polskiego futbolu aferze korupcyjnej został skazany na trzy i pół roku, wielu znajomym wciąż trudno uwierzyć w jego winę

Publikacja: 06.04.2009 03:05

Karierę piłkarskiego działacza Ryszard Forbrich (na zdjęciu stoi) zaczął jako prezes klubu Czarni Wr

Karierę piłkarskiego działacza Ryszard Forbrich (na zdjęciu stoi) zaczął jako prezes klubu Czarni Wróblewo

Foto: Fotorzepa, Bartosz Sadowski

Ryszard Forbrich to mężczyzna średniego wzrostu. Do niedawna lubił paradować obwieszony złotem: zegarek, bransoletka, na szyi łańcuch. Ale na rozprawach pojawiał się zawsze w tej samej znoszonej marynarce i przydeptanych butach.

– Nie wygląda pan na człowieka, który opływałby w luksusy – pytamy. – Panie, ja w Amice miałem roczny kontrakt na 250 tys. zł – mówi wyniośle.

Forbrich nie lubi dziennikarzy. Zwłaszcza tych z Wrocławia. Na sali sądowej jednak co chwilę spoglądał w ich stronę – puszczał oko, stroił miny, a komentując zeznania świadków czy wnioski oskarżenia, łapał się za głowę. Kiedy jego obrońcy mówili, że po 22 miesiącach aresztu Forbrich to strzęp człowieka, ocierał łzy.

– W jakich warunkach ja siedziałem, jak mnie po nocach przesłuchiwano... – powtarza „Fryzjer”, człowiek, który przez lata trząsł polską piłką nożną.

Biuro spadków i awansów

Zielonagóra jest niedużą wsią pod Obrzyckiem w Wielkopolsce. Na wzgórzach wznoszą się rzędy domków, wokół lasy, doliną płynie Warta. Cisza, spokój, rzec by można – głucha prowincja. To jednak tutaj przez lata miały się rozstrzygać losy polskich drużyn piłkarskich. W Zielonejgórze mieściło się „biuro spadków i awansów” – tak piłkarze i działacze nazywali dom Forbricha.

Niewielka willa niczym się nie wyróżnia. Może tylko tym, że stoi nieco na uboczu i nie ma tabliczki z numerem. Jednak drogę do niej potrafi wskazać każdy zagadnięty mieszkaniec.

– Tu mieszka jego rodzina. W czasie procesu nieraz pokazywał się tu i tam, ukłonił. Nie jest złym sąsiadem... Jego sprawę znamy z telewizji – starszy mężczyzna waży słowa.

Sam Forbrich jest przekonany, że mieszkańcy jego okolicy ani na jotę nie uwierzyli prokuraturze.

– Znają mnie, wiedzą, kim naprawdę jestem. Mówią, żebym się nie przejmował, nawet ostatnio dostałem kosz wędlin w prezencie – chwali się.

Ale do końca sąsiedzkich opinii pewien być chyba nie może.

– Pan Forbrich? Taaak. On zawsze miał głowę do interesów – uśmiecha się mężczyzna na stacji benzynowej w Obrzycku.

To taki wesołek

Ryszard Forbrich pochodzi z Wronek. Właśnie tam przez lata prowadził zakład fryzjerski.

– Ruch u niego zawsze był spory, bo ludzie przychodzili nie tylko po to, by się ostrzyc. W zakładzie zawsze leżały świeżutkie „Przegląd Sportowy” i „Piłka Nożna”. Można było poczytać, pogadać o piłce. Czasem Rychu wpadał do sąsiedniej restauracji i wołał: „Kto chce na mecz, bo mam trzy miejsca w samochodzie!”. I jechaliśmy na Lecha... – wspomina Tadeusz Hojan, kolega Forbricha, prezes klubu Czarni Wróblewo. To właśnie tam Forbrich zaczął karierę piłkarskiego działacza.

– Rysiu był prawdziwym pasjonatem. Jak się do czegoś zabrał, mógł nie spać całą noc, aż dopiął swego – mówi Hojan. Znalazł dla Czarnych sponsora – fabrykę kuchenek Wromet, a potem doprowadził klub do połączenia z Błękitnymi Wronki. Tak powstała Amica. Forbrich został kierownikiem drużyny, potem jej menedżerem. Zaczął działać w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej.

Szedł coraz wyżej, a wraz z nim rosła legenda człowieka, który wielu zna i wiele może załatwić. Znanych trenerów i działaczy traktował jak starych znajomych, w ciągu zaledwie czterech sezonów przeprowadził Amikę przez sześć klas rozgrywkowych – wprost do pierwszej ligi. Pomogła mu w tym przychylność Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. A potem zaczęły się dziwne mecze, w ustawianiu których miał maczać palce.

– Forbricha zawsze traktowaliśmy jak wesołka, który lubi się pochwalić. Mówił, że zna ministrów, burmistrzów, trenerów, a ludzie się śmiali. Sam już nie wiem, czy on mógł zrobić to wszystko, co zarzuca mu prokuratura – mówi Stefan Antkowiak, prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. – Owszem, ma dom. Ale mógł go postawić z pensji w Amice? Mógł.

[wyimek]Ten facet miał problem z wysłaniem esemesa. Jak on mógł mafią przez telefon kierować? - Tadeusz Hojan, prezes klubu Czarni Wróblewo[/wyimek]

Jeszcze dalej idzie Hojan: – Ten facet miał problem z wysłaniem SMS. Jak on mógł mafią przez telefon kierować? Po chwili dodaje: – To nie Rychu stworzył to wszystko. Może po prostu był skuteczniejszy od wszystkich. Nie róbmy z niego demona.

Za kratki

Na procesie piłkarskiej mafii „Fryzjer” bronił się, jak umiał. – Jaja, zwykłe jaja. Ja byłem jakimś uczestnikiem? Po prostu działacze prosili mnie o telefon do takiego czy innego sędziego – mówił na krótko przed zakończeniem procesu. Dowody prokuratury okazały się jednak bardzo mocne.

W piątek wrocławski sąd uznał, że Forbrich jest winny wszystkich stawianych mu zarzutów. „Wspólnie i w porozumieniu” z działaczami Arki Gdynia korumpował sędziów, zmieniając mecze ligowe w farsę. Kara – trzy i pół roku więzienia.

„Fryzjer” na ogłoszeniu wyroku się nie pojawił. Jak tłumaczył jego obrońca – zachorował. Jego adwokaci zapowiadają apelację.

Niebawem znów zasiądzie na ławie oskarżonych w kolejnej sprawie dotyczącej korupcji w futbolu. Łącznie miał na tym procederze zarobić kilkaset tysięcy złotych.

Kraj
Morawiecki o Brzosce, Tusku i ostrym wpisie Janusza Kowalskiego. "Niech mnie pan nie rozśmiesza"
Kraj
Krystyna Piórkowska złowiła kolejnego polonika
Kraj
Nie pokażesz prawa jazdy, nie kupisz paliwa. Pomysł KO na poprawę bezpieczeństwa
Kraj
Pożar hali w Gdańsku. Co wiadomo o przyczynach?
Kraj
Nowy sondaż partyjny: KO na pozycji lidera, goni ją PiS. Kto poza Sejmem?