Akt oskarżenia w trwającym kilkanaście lat procesie sporządził obecny prokurator krajowy Edward Zalewski, który w 1992 roku pracował w legnickiej prokuraturze. Wyrok na ostatniego z oskarżonych o sprawstwo kierownicze zapadł niemal dokładnie w 25. rocznicę krwawych wydarzeń w Lubinie z 31 sierpnia 1982 roku. Milicja, chcąc rozpędzić protestujący przeciwko stanowi wojennemu tłum, użyła ostrej amunicji. Zastrzelono 3 demonstrantów, a kilkunastu zostało rannych. Jak ustalono podczas procesu, milicja i ZOMO wystrzeliły wówczas blisko tysiąc nabojów, a jeden z demonstrantów zabity został strzałem w plecy, gdy uciekał przez park przed patrolującym miasto samochodem ZOMO. Bezpośrednich sprawców nie ustalono, bo tuż po zajściach skutecznie zatarto ślady. Karabiny, w które wyposażeni byli milicjanci podczas pacyfikacji w Lubinie, szybko sprzedano na Bliski Wschód.
Jan M. to ostatni z trójki oskarżonych w procesie lubińskim. Tadeusz J., dowodzący oddziałem ZOMO i zastępca komendanta MO w Legnicy po odbyciu kar (2,5 roku oraz 15 miesięcy) byli już na wolności gdy sąd zdołał skazać Jana M. Stało się to w lipcu 2007 roku. Jego proces trwał od 1993 roku. Sprawa była trzykrotnie umarzana. Ostatecznie Jana M. skazano na 7 lat więzienia za sprawstwo kierownicze zabójstwem demonstrantów. Na mocy amnestii wyrok zmniejszono o połowę, ale były wicekomendant ze względu na stan zdrowia nie rozpoczął odbywania kary. Wniósł także kasację od wyroku, podnosząc, że w składzie orzekającym zasiadł sędzia nieprawidłowo oddelegowany z sądu wojskowego. Pod delegacją nie podpisał się bowiem minister obrony narodowej lecz niższy rangą urzędnik. Pod koniec lat 90. w wyniku podobnego błędu proceduralnego - pod wyrokiem ws. Zbrodni Lubińskiej podpisał się o jeden ławnik za dużo - proces trzeba było prowadzić od nowa.
Na początku listopada br. Sąd Najwyższy oddalił kasację Jana M. Uznał, że delegacja sędziego była prawidłowa, a procesu powtarzać nie trzeba.