Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury Magdalena Mazur-Prus, śledczy nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Kobieta podpisała przed porodem zgodę na cesarskie cięcie i wszelkie inne zabiegi potrzebne w trakcie skomplikowanego porodu, a zabieg sterylizacji był zasadny.
Sprawa dotyczy matki, która decyzją Sądu Rejonowego w Szamotułach została pozbawiona córki kilka dni po porodzie. Różę przekazano rodzinie zastępczej na podstawie sprawozdań z kuratorskiego nadzoru nad rodziną. W opinii opieki społecznej matka była słabo zorganizowana, w domu nie było zbyt czysto. We wrześniu dziecko na mocy decyzji szamotulskiego sądu wróciło do rodziców. Sprawę mocno nagłośniły media.
W trakcie badania szpitalnej dokumentacji okazało się, że w trakcie porodu kobieta została wysterylizowana.
Śledczy badali okoliczności, w jakich dokonano zabiegu ubezpłodnienia. Kobieta twierdziła, że nie miała pojęcia o tym, że taki zabieg zostanie wykonany. Była przekonana, że nie podpisywała żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji. Dyrekcja szpitala przekonywała, że kobieta przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody.
Prokuratura zweryfikowała pełną dokumentację dotyczącą przebiegu ciąży Wioletty Woźnej i dokumentację ze szpitala w Szamotułach, przesłuchała świadków i zasięgnęła opinii biegłego. Jak wynika z dokumentów, ciąża kobiety była skomplikowana, wymagała rozwiązania metodą cesarskiego cięcia o czym lekarze informowali kobietę wielokrotnie. W opinii powołanego przez prokuraturę biegłego, ubezpłodnienie było zasadne z medycznego punktu widzenia, a kobiecie w przypadku kolejnej ciąży groziły poważne komplikacje zdrowotne.