Wiecie, czemu ludzie go tak nagle pokochali? – pytał nas jeden z pracowników LOT. – Bo on jest normalny. Ma żonę, dwoje dzieci, zwykłe życie. Zero parcia na szkło. A każdy chciałby być bohaterem choć przez jeden dzień. Taki przeciętny Kowalski może się z nim utożsamiać.

Już dwa dni po niecodziennym lądowaniu na Facebooku fanpage pilota o nazwie Brawo Kapitan Tadeusz Wrona polubiło ponad 33 tys. osób. Ironią losu jest, że sam zainteresowany swojego konta na portalu społecznościowym nie posiada, a o tym, co w sieci piszczy, informuje go córka.

Tadeusz Wrona urodził się w Żywcu w 1957 r., mieszkał w Słubicach, później w Nowej Soli. Jego ojciec był księgowym, matka pracowała w administracji Zakładów Przemysłu Lniarskiego. Przygodę z lataniem rozpoczął w Aeroklubie Lubuskim w Przylepie pod Zieloną Górą. Gdy miał 17 lat i był w drugiej klasie technikum elektrycznego, przyniósł do aeroklubu pisemną zgodę matki: mógł odbyć pierwszy lot.

– Ale nie miał żadnej taryfy ulgowej. Musiał szorować szyby z komarów jak wszyscy – opowiadał dziennikarzom, nie kryjąc dumy z osiągnięcia kolegi, Leonard Kossiński, szef wyszkolenia Aeroklubu Lubuskiego. Latając na szybowcach, już po trzech latach zdobył tzw. złotą odznakę z trzema diamentami. Dalsza droga wydawała się naturalna: dlatego skończył Politechnikę Rzeszowską. Wydział Mechaniczny, kierunek lotnictwo na specjalizacji pilotażowej. W Polskich Liniach Lotniczych pracuje już 30 lat.

Przeczytaj cały artykuł na www.uwazamrze.pl