Dawniej 22 Lipca

Pierwsza rocznica - nie do końca prawdziwa - uchwalenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego przebiegała jeszcze normalnie

Publikacja: 22.07.2012 01:01

Red

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

W 1945 roku w "Romie", jedynej ocalałej dużej sali w Warszawie, odbyło się posiedzenie Krajowej Rady Narodowej, podczas którego poseł Obrączka z PPS uzasadniał ustawę o ustanowieniu 22 lipca Świętem Odrodzenia Polski. Potem był wiec i skromna partyjna defilada. Życie toczyło się, jak na tamte czasy, normalnie. W dwóch czynnych teatrach grano "Moralność pani Dulskiej" i "Sekretarkę dla prezesa". Od następnego roku dzień 22 lipca był już oficjalnym świętem państwowym.

Najlepsze plebejskie tradycje

Wojskowe marsze i "spontaniczne" manifestacje ludności towarzyszyły obchodom 22 lipca od 1946 roku, nie ograniczył tego obyczaju upadek stalinizmu. Wielkie defilady i wiece były też częścią "meczu" z Kościołem, który przygotowywał się do uczczenia tysiąclecia chrztu Polski. Partia organizowała konkurencyjne obchody Tysiąclecia Państwowości Polskiej.

"Polska ma tysiąc lat! Polska Ludowa dwadzieścia dwa - i stanowi kontynuację najlepszych, plebejskich i demokratycznych tradycji" - entuzjazmowano się po największej chyba defiladzie w dziejach Polski, która odbyła się 22 lipca 1966 roku. Ulicami stolicy przemaszerowały wówczas wszystkie współczesne rodzaje broni LWP, poprzedzone paradą wojsk polskich z całych ich dziejów.

Maszerowano nie tylko w Warszawie. Wcześniej, w 1958 roku, główne uroczystości z defiladą wojskową odbyły się w Łodzi. "Tłum wzbiera, faluje, witając gorąco nadchodzące oddziały, z trybuny honorowej lecą w wyciągnięte w idealny sznur szeregi wiązanki kwiatów. To tow. Tatarkówna (I sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR - przyp. G.S.), jedyna kobieta na trybunie honorowej, rzuca je na białe orle pióra, zielone góralskie kapelusze, falujące od ruchu rąk peleryny - Wojska Ochrony Pogranicza prowadzi podpułkownik Edward Ekiert, uczestnik bitwy pod Lenino" - opisywano.

Rok później wielka parada wojskowa i sportowa wróciła znów do stolicy (obserwował ją osobiście Nikita Siergiejewicz Chruszczow). "Trybuna honorowa. Za nią - na stalowym rusztowaniu wielki, biały orzeł. Naprzeciw portrety przywódców międzynarodowego ruchu robotniczego. Dekoracje są proste, ale w swojej prostocie piękne i przemawiające do każdego" - relacjonowała "Trybuna Ludu". - "Ale gdzie są karabiny? Nie, w dzisiejszej defiladzie nie zobaczymy ani jednego karabinu. Karabiny poszły do muzeów, to już broń historyczna. Każdy żołnierz posiada pistolet maszynowy systemu Kałasznikowa z nałożonym płaskim bagnetem. Nawet zamykająca defiladę Milicja Robotnicza wystąpiła z automatami".

Maszerowano wtedy ostrym, rąbanym krokiem defiladowym, ale sprawozdawcy zwracali uwagę, że wojsko chodzi tak już po raz ostatni, bo coraz więcej oddziałów ma buty na gumie i porusza się bezszelestnie. Nieco inaczej o technice kroków i marszu przed 22 lipca 1960 roku w wywiadzie dla "Izwiestii" mówił premier PRL Józef Cyrankiewicz. "Szesnasty rok Polski Ludowej był wielkim krokiem naprzód na obranej przez nas drodze" - tłumaczył tow. Cyrankiewicz. - "Dobry przewodnik na trudnej drodze mierzy uważnie tempo marszu i reguluje je w zależności od potrzeb, od czasu i odległości celu i od możliwości maszerujących. Takim dobrym przewodnikiem chce być nasza partia i jak wykazało doświadczenie lat minionych, potrafiła nim być".

W prezencie od gospodarzy miasta

Manifest PKWN miał też swoich współsolenizantów, czyli zakłady noszące jego imię. Najbardziej znanym i szczególnie przy tej okazji lansowanym były Zakłady Przemysłu Cukierniczego im. 22 Lipca, czyli "E. Wedel". "Wywiązaliśmy się w pełni z przewidzianych na I półrocze dostaw rynkowych. Sklepy otrzymały więcej poszukiwanych wyrobów - bombonierek, mieszanki czekoladowej, torcików, a nawet 'ptasiego mleczka'" - raportował w 1967 roku dyrektor Zdzisław Sonnenberg.

W 1985 roku lipcowy meldunek tego samego dyrektora nie był już tak entuzjastyczny: "Nie wiodło się nam w pierwszym półroczu - głównie z braku dewiz chociażby na ziarno kakaowe. Dlatego nie możemy dziś klientom obiecać, że do końca tego roku nadrobimy wszystkie straty. Będziemy się w każdym razie starać".

 

Ale wróćmy do bardziej optymistycznych momentów. "Plan produkcji I półrocza wykonaliśmy w 102 proc., a plan zbytu - w 108 proc. Jednak za największy nasz sukces uważamy rytmiczne i terminowe wywiązywanie się z dostaw rynkowych i eksportowych" - mówiła we wspomnianym już 1967 roku dyrektor Domicela Mazurkiewicz z Zakładów Przemysłu Odzieżowego im. 22 Lipca w Szczecinie.

Z kolei Lucyna Jóźwiakowska, najmłodsza pracownica Spółdzielni Kapeluszników i Czapników im. 22 Lipca w Poznaniu, opowiadała w związku z manifestem PKWN: "Najwięcej projektujemy toczków. Modne są kapelusze damskie z rondem uniesionym w górę. 'Imieniny' swojej spółdzielni spędzę na weekendzie, po którym bezpośrednio jadę na urlop".

Ale nie tylko załogi i fabryki miały święto, świętowały też ulice. W Bydgoszczy wszystkie domy przy ulicy 22 Lipca otrzymały uroczysty wystrój. Ustawiono kwietniki z czerwoną szałwią ("w prezencie od gospodarzy miasta"), drzewka i nowe ławki dla spacerowiczów.

Ale najważniejszym i pierwszym solenizantem 22 lipca był Bolesław Bierut, którego imieniny przypadały właśnie tego dnia. W piątą rocznicę PKWN Bierut razem z Konstantym Rokossowskim otwierał trasę W-Z. W trakcie tej uroczystości skandowano głównie "Bie-rut, Bie-rut..." oraz "Bierut - Stalin". Ten drugi okrzyk przeplatał się z gromkim "Niech żyją". Po całej i uroczystości, i defiladzie zgromadzona wokół trybuny publiczność odśpiewała Bierutowi "Sto lat".

Cały naród mógł oddawać hołd solenizantom i zaangażować się w wykonywanie rocznicowych zobowiązań produkcyjnych. W ten sposób oddano most Poniatowskiego, warszawską Starówkę, Pałac Kultury i Nauki, Stadion X-lecia, kopalnię "Staszic", most w Kiezmarku, kino "Hawana" w Piotrkowie Trybunalskim, oddział telewizji w Łodzi i wiele innych obiektów różnej wielkości.

Z metryką Manifestu

W 25. rocznicę powstania PRL "Żołnierz Wolności" zainteresował się rówieśnikami Polski Ludowej. "Stworzyliśmy kraj piękny przez te dwadzieścia pięć lat. Zmieniliśmy się również i my sami. Już trochę wstydzimy się pozostałości wojny: tkwiących jeszcze tu i ówdzie, jak drzazgi, ruin domów, kikutów kominów. Tym, którzy nas odwiedzają, chciałoby się pokazywać wyłącznie wspaniałość warszawskiej czy gdańskiej Starówki, smukłość kolumn rektyfikacyjnych Płocka, potęgę Huty Lenina, oszałamiający ruch w naszych portach, czy rozmach przebudowy Katowic. Urosła nam ojczyzna, wypiękniała i wydoroślała przez ćwierćwiecze niebywale. Razem z nią rośli ci, urodzeni w dniu ogłoszenia Manifestu Lipcowego" - pisał o "młodych z metryką Manifestu" na łamach "Żołnierza Wolności" podpułkownik Marian Laprus. Na apel tego dziennika odpowiedziały 52 osoby urodzone 22 lipca 1944 roku: "Oczywiście, nasi RÓWIEŚNICY Polski Ludowej nie mieli tak wspaniałego startu, jak młodzież dzisiejsza, a i późniejsze ich życie nie było tak łatwe. (...) Jedno jest pewne - przewija się to w większości listów - chcą żyć w kraju, jakim żyją, chcą by Polska była silna, powszechnie szanowana i wiedzą, że muszą się do tego poważnie dołożyć. Krótko - są patriotami Polski Ludowej".

Rówieśnik PRL Marian Prus wyznawał: "Mama mówi, że jestem dzieckiem pokoju. To prawda, że gdy się urodziłem, wojna jeszcze trwała, ale w domu mój toast urodzinowy wypito już razem z żołnierzami Armii Radzieckiej". "Jesteśmy szczęśliwi. Mamy dwoje ślicznych dzieci - syna 4,5 roku i córeczkę 6 miesięcy. Obecnie zamieniłem mieszkanie na większe" - dodawał od siebie Jerzy Wróblewski, monter FSO na Żeraniu.

W 1971 roku nazwano już ich "pokoleniem okresu stabilizacji i zauważano, że kiedy trzeba, potrafią być romantykami. Padały konkretne przykłady. Wywodzący się ze wsi tarnobrzeskiej Zdzisław Słowik jeszcze dziewięć lat wcześniej pracował jako stolarz i musiał agitować rodziców, żeby zgodzili się "na szkołę". A teraz - donoszono - jest sekretarzem Rady Zakładowej największego w kraju Przedsiębiorstwa Przemysłowego Budowy Huty im. Lenina, kieruje organizacją ZMS i studiuje na politechnice.

"Inny przykład: por. WP Kazimierz Bogacz nie marzył nawet, że on - syn małorolnego chłopa ze wsi Stróża - będzie pełnił obowiązki dowódcze, nie przypuszczał, że trafi do 'szkoły generałów', jak mówi się w wojsku o Wyższej Oficerskiej Szkole Wojsk Zmechanizowanych im. T. Kościuszki" - pisał "Sztandar Młodych".

A mgr Jerzy Barczyk, sędzia Sądu Powiatowego w Katowicach: "Syn robotnika z Sosnowca, członek partii, codziennie rozwiązuje trudne i odpowiedzialne sprawy ludzkie". Albo mgr Lutomił Trząsalski z kombinatu papierniczo-celulozowego w Świeciu - razem ze swoim zespołem poprawił fińską licencję i zwiększył dobową produkcję papieru ze 160 do 180 ton. Bo "ich życiorysy, ich awans życiowy dowodzi jednego: słowa Manifestu PKWN proklamującego równy start dla wszystkich bez wyjątku w Polsce obywateli doczekały się pełnej realizacji".

Barwnie, rodzinnie, wesoło

W latach 70. wycofano się z organizowania wielkich defilad wojskowych, które stopniowo zastępowano innymi imprezami - akademiami, wiecami i festynami, które były raczej formą sprzedaży rzeczy niedostępnych w sklepach.

Po brutalnym zdławieniu protestów robotników Radomia i Ursusa w 1976 roku, postanowiono, że lipcowe święto będzie przebiegać w pogodnej, ale i patriotycznej atmosferze.

I tak w Tarnowskiem na wzgórzach rozpalano ogniska pamięci narodowej. W Tarnowie zespół artystyczny Sanockiej Fabryki Autobusów wystąpił z widowiskiem "Gdzie serce ma swój dom". Z kolei w Koninie w amfiteatrze wystawiono "W czerwieni kwiatów i bieli". W Chełmie studenci zaprezentowali widowisko typu "światło i dźwięk" odtwarzające wydanie Manifestu PKWN. W Łodzi na terenie nowo otwartego kąpieliska "Fala" wystawiono spektakl "Biało-czerwoni".

Nie zanikł jednak obyczaj zobowiązań produkcyjnych, który w różnych formach przetrwał do końca PRL. Dla przykładu. Przed 22 lipca 1978 roku nadchodziły meldunki o przekazaniu nowych obiektów. "Dla kraju, dla ludności" - mawiała władza, a tam, gdzie nic wielkiego nie oddawano, organizowano lipcowe tygodnie czynów społecznych.

W latach 80. defilady były zupełnie niepotrzebne. Wojsko i milicja stale przebywały na ulicach. Były za to inne atrakcje. W 1985 roku zorganizowano "barwny, wesoły, rodzinny", dwudniowy festyn na Stadionie X-lecia w Warszawie (22 lipca wypadał w poniedziałek), na który przybyło kilkaset tysięcy osób. Przebojem tego lipcowego święta była tzw. oferta handlowa. "Były takie artykuły, jakie normalnie są w sklepach, ale i rarytasy, jak chińskie tenisówki, plastikowe miski, plecaki, butle turystyczne itd. Bardzo wyróżniały się niektóre spółdzielnie rzemieślnicze, m.in.: 'Otwock', 'Bieliźniarz', 'Firma'" - relacjonował z nie skrywaną dumą organ KC PZPR "Trybuna Ludu". Takiego triumfu chyba się nie spodziewano.

"Gdy mowa o handlu, koniecznie trzeba zwrócić uwagę na pełną mobilizację organizatorów tej części festynu, którzy - gdy wyjrzało słońce - dostawiali do licznych już stoisk (około 300) dodatkowe z napojami chłodzącymi i lodami, a nawet wprowadzili (cieszącą się, jak się potem okazało, dużym zainteresowaniem klientów) sprzedaż pieczywa, mleka, śmietany i masła. Pod koniec dnia handlowcy obniżali ceny nietrwałych artykułów spożywczych oraz owoców. Finałem, a zarazem mocnym akcentem patriotycznym lipcowego festynu była rewia przebojów kołobrzeskich" - entuzjazmowano się. Przed takimi festynami handel w większości miast nie istniał, bo gromadzono towar na festyny.

Polacy oczekiwali kolejnych lipcowych świąt z wypiekami emocji na twarzach, bo nigdy nie było wiadomo "co rzucą".

Ostatni raz oficjalnie 22 lipca obchodzono w 1989 roku. Wtedy, po wyborach, władzę zaczynała przejmować "Solidarność". Uroczystości były raczej skromne. Nie szykowano festynów, handel też nie gromadził już niczego przed tym świętem. Powoli nastawał czas wolnego rynku.

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

W 1945 roku w "Romie", jedynej ocalałej dużej sali w Warszawie, odbyło się posiedzenie Krajowej Rady Narodowej, podczas którego poseł Obrączka z PPS uzasadniał ustawę o ustanowieniu 22 lipca Świętem Odrodzenia Polski. Potem był wiec i skromna partyjna defilada. Życie toczyło się, jak na tamte czasy, normalnie. W dwóch czynnych teatrach grano "Moralność pani Dulskiej" i "Sekretarkę dla prezesa". Od następnego roku dzień 22 lipca był już oficjalnym świętem państwowym.

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej