Doradca prezydenta Komorowskiego mówił w RMF o działaniach, jakie podejmuje Pałac w sprawie krwawych starć opozycji z milicją na Ukrainie. Nałęcz przyznał, że choć Komorowski próbował dzwonić do prezydenta Ukrainy i była to dla niego bezsenna noc, jego próby okazały się bezskuteczne.
- Domyślam się, że nawet na tym poziomie prezydenckim wymówki niepodjęcia rozmowy są takie, jak na naszym poziomie. Natomiast prezydent dzwoni, żeby przestrzec przed eskalacją, przed konsekwencjami tej eskalacji - mówił Nałęcz. Lecz dodał: - Dzwoni zresztą nie tylko do Kijowa, ale też do innych prezydentów, bo tu jest niezwykle ważne stanowisko Europy: żeby było zdecydowane, ale równocześnie, żeby nie przekreślało szansy takich właśnie nacisków na Janukowycza, o których mówimy.
Według Nałęcza, choć ukraiński przywódca przekroczył linię i nic go nie usprawiedliwia, trzeba próbować z nim rozmawiać.
- Stało się wiele złego na Ukrainie. Czytając wczoraj od rana, nie mówiąc o tym co się dzieje na Ukrainie od trzech miesięcy, potrafimy sobie jako historycy wyobrazić scenariusze znacznie gorsze. Giną tam też milicjanci i zdaje się prawdziwa jest informacja, że giną od kul. Trzeba hamować radykałów po obu stronach. Dopóki jest szansa, chociaż ona jest teraz niestety coraz mniejsza, to z tej szansy nie można rezygnować - argumentował doradca prezydenta. Dodał: - Polska jest ostatnim krajem, który może zwątpić w możliwość porozumiewania się z Ukrainą - i ze stroną rządową i ze stroną opozycyjną.
Prezydent Komorowski nie planuje jednak zwołania kolejnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego w tej sprawie, bo jak powiedział Nałęcz, podczas dwóch ostatnich spotkań wszyscy zgodzili się co do działań, jakie powinni czynić.