Taka jest decyzja stołecznego sądu. Wobec drugiego z podejrzanych w tej sprawie Moshe T., który dał łapówkę politykowi, zastosowano poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny. Mężczyzna musiał wpłacić 100 tys. zł poręczenia. Ma też pięć razy w tygodniu meldować się na komendzie policji.
Na obu podejrzanych ciąży zarzut korupcji. Łukasz K., były już szef piaseczyńskich struktur PO miał powoływać się na wpływy w urzędzie miasta i gminy Piaseczno i obiecać pomoc biznesmenowi z izraelskim paszportem w zrealizowaniu inwestycji nieopodal Zalesia Górnego.
Za to miał dostać 600 tys. zł. W momencie zatrzymania przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego zdołał przyjąć od Moshe T. 150 tys. zł, które stanowiły pierwszą ratę. Izraelski biznesmen usłyszał zarzut wręczania łapówki.
Przed prokuratorem obaj nie przyznali się do winy. W sądzie Moshe T. zmienił zdanie. – Przyznał się do popełnienia zarzuconego czynu, i złożył wyjaśnienia odnośnie zdarzenia. Nie zachodzi więc już obawa matactwa, ułatwił postępowanie – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Ewa Leszczyńska-Furtak, rzecznik stołecznego sądu ds. karnych. Łukasz K. w sądzie się nie przyznawał.
Posiedzenie w sprawie aresztu dla obu mężczyzn trwało dość długo. Pierwszy z mężczyzn miał być dowieziony do sądu w czwartek na 15.30, drugi 17. – Trochę się to opóźniło. Poza tym sąd musiał zapoznać się z materiałami w tej sprawie, w tym niejawnymi. Ostatecznie ok. 22 sąd wydał postanowienie w tej sprawie – mówi sędzia Leszczyńska –Furtak.