„Kiedy Beata Szydło wsiadała do szydłobusa, by wyruszyć do Bełchatowa, premier Ewa Kopacz jechała pociągiem do Sopotu. W weekend obie ruszyły w Polskę po głosy wyborców" – informuje „Gazeta Wyborcza". Z relacji zawartej w dzienniku Adama Michnika można wywnioskować, że odbiór społeczny obecnej pani premier orasz potencjalnej szefowej rządu jest nieco inny. Bo o ile Szydło w Bełchatowie witano spontanicznymi okrzykami: "Be-a-ta!, Be-a-ta!", to Kopacz w Słupsku przywitał tylko prezydent tego miasta Robert Biedroń, który zresztą miał w tym interes, bo w związku z problemem ze sfinansowaniem aquaparku miasto stanęło na granic zapaści finansowej.
Alarmujące dla Kopacz tony brzmią nie tylko w relacji „Wyborczej" z politycznego weekendu, ale także w komentarzu Mirosława Czecha na drugiej stronie tej gazety „Piarowcy PO wymyślili akcję 'Kolej na Ewę', która ma przynieść dwa efekty – być odpowiedzią na szydłobus oraz pokazać, że przewodnicząca PO rozmawia z ludźmi. Zamysł dobry, lecz 'przefajnowany'" – ubolewa Mirosław Czech. Chwali przy tym ripostę piarowców PiS, którzy odpowiedzieli, że do niektórych miast Kopacz nie dojedzie, bo nie ma tam sieci kolejowej.
Mirosław Czech zauważa też, że Polakom bardziej podoba się Szydło niż Kopacz, gdyż 43 proc. uważa, że to ona będzie lepszym premierem. Wygląda na to, że wyborców nie przerażają nawet koszty ewentualnej realizacji programu wiceprezes PiS. „Rzeczpospolita" wyliczyła, że szereg postulatów m.in. rozmontowanie systemu emerytalnego i zasiłek na dziecko dla rodzin o mniejszych dochodach będą kosztować łącznie 40-50 mld złotych.
Wszyscy więc zgodzą się chyba z tym, że kampania wyborcza, czyli pociąg po władzę, już ruszyła i to z odpicowanego dworca (zdaniem „Faktu" specjalnie dla pani premier umyto peron w Sopocie). Do tego właśnie pociągu na gwałt starają się wsiąść inni pasażerowie.
Jednym z nich jest Paweł Kukiz. Sobotni zjazd jego sympatyków w Lubinie miał być pierwszym punktem na drodze Kukiza do Sejmu. Na drugiej stronie „Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński twierdzi jednak, że spotkanie wypadło źle. Powód? Kukiz wbrew zapowiedziom nie przedstawił żadnego programu. „Brak programu połączony z radykalizmem sprawia, że Paweł Kukiz może odstraszyć wszystkich tych, którzy w maju chcieli tylko dać żółtą kartkę obecnym elitom politycznym" – sugeruje publicysta w komentarzu zatytułowanym „Radykalny Kukiz nadzieją dla Platformy".