Nawet jeśli na mocy decyzji UE Polska będzie musiała przyjąć 12 tys. uchodźców, nie oznacza to wcale, że zostaną oni w Polsce. Szacunki? Zostanie kilka–kilkanaście procent, reszta wyjedzie na Zachód. Decyduje twarda ekonomia: chłonny rynek pracy, mieszkania socjalne i diaspora, których w Polsce nie ma – twierdzą eksperci.
Od stycznia do 10 września tego roku wnioski o nadanie statusu uchodźcy złożyło w Polsce 245 obywateli Syrii (w sumie złożono 153 wnioski), z czego 160 osób to ci sprowadzeni pod koniec czerwca przy pomocy rządu przez Fundację Estera (dla porównania – w tym samym czasie Rosjanie, głównie Czeczeni, i Ukraińcy takich wniosków złożyli ponad 5 tys.). Z najświeższych danych, które poznaliśmy, wynika, że ponad połowa Syryjczyków sprowadzonych przez fundację – 86 osób – zaraz po otrzymaniu statusu uchodźcy wyjechała z Polski na Zachód.
Wiele wskazuje na to, że podobnie postąpi większość uchodźców, którzy mają trafić do naszego kraju.
– Polska jest dla migrantów jedynie krajem tranzytowym, Syryjczycy nie są tu wyjątkiem – mówi „Rzeczpospolitej" dr Paweł Dąbrowski, przewodniczący Rady ds. Uchodźców przy Premierze, która rozpatruje odwołania od decyzji i zażalenia na postanowienia szefa Urzędu ds. Cudzoziemców w sprawach o nadanie statusu uchodźcy. Dodaje też, że Polskę opuszczają także Czeczeni, którzy otrzymali nad Wisłą status uchodźcy.
– To zjawisko trwałe, które obserwujemy od lat. Generalnie cechą migracji do Polski jest jej tranzytowość – przyznaje dr Dąbrowski.