– Polska stała się swego rodzaju bramą do Europy, szczególnie dla zachodniej Ukrainy – mówi Michał Szyk, wicedyrektor w dziale doradztwa PwC.
Port Lotniczy Lublin został oddany do użytku w 2012 r. Wtedy obsłużył ponad 5 tys. pasażerów w ponad 50 operacjach lotniczych. Po trzech pełnych latach funkcjonowania te liczby znacząco wzrosły. Tylko w styczniu tego roku operacji lotniczych było 274, a do Świdnika przyleciało bądź wyleciało 25 tys. 561 pasażerów.
Z tego lotniska dzięki tanim liniom Wizz Air oraz Ryanair można polecieć m.in. do Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Belgii czy Niemiec. Korzystają z niego nie tylko Polacy, ale też Ukraińcy czy Białorusini. Jak wielu? Dokładnie nie wiadomo. Dyrekcja portu lotniczego nie ma pełnych danych, a linie lotnicze nie odpowiedziały na naszą prośbę. PwC ma dane sprzed kilku lat, z których wynika, że około 10 proc. wszystkich pasażerów pochodziło z Ukrainy, a obecnie ta wartość może być jeszcze wyższa. – Ilość pasażerów zza wschodniej granicy waha się – w zależności od kierunku – od kilku do kilkudziesięciu procent – mówi tylko Piotr R. Jankowski, rzecznik lotniska w Lublinie.
Skąd taka atrakcyjność tego portu wśród pasażerów z Ukrainy? – Wpływa na to bardzo ograniczona oferta ukraińskich lotnisk, szczególnie na zachodzie Ukrainy. Jedynym liczącym się portem w tym regionie pozostaje Lwów, który w zeszłym roku ponownie zanotował spadek (o około 4 proc. w skali całego roku) i obsłużył łącznie jedynie około pół miliona pasażerów – tłumaczy Michał Szyk.
Podkreśla, że o niskiej jakości ukraińskiej oferty świadczy też fakt, że propozycja tanich przewoźników z ukraińskich lotnisk jest minimalna, a w ostatnim okresie wręcz się pogarsza, m.in. w zeszłym roku zakończył działalność Wizz Air Ukraina.