W środę na dworcu kolejowym w Przemyślu jest tłoczno. Tłumy ludzi wysiadających z pociągów jadących od strony Ukrainy czekają na przesiadkę do pociągów, które zawiozą ich w głąb kraju. Wolontariusze z różnych organizacji rozdają im ciepłe posiłki, a przedstawiciele firm telekomunikacyjnych – darmowe karty telefoniczne. Słychać język ukraiński, czasem rosyjski, a czasem też języki bardziej egzotyczne. Bo w tłumie są też Azjaci i Afrykanie, którzy – podobnie jak Ukraińcy – uciekli przed wojną z Ukrainy. Jest gwarno i gęsto, ale spokojnie. Na dworcu widać sporo policjantów. Gdy około południa tam docieram, kilka policyjnych furgonetek podwozi mundurowych, którzy zmieniają swoich kolegów i koleżanki.