Przez lata polskie władze traktowały z nabożeństwem szefów największych organizacji Polaków na Litwie. Ważni politycy czasem odwiedzali ich, ignorując polityków litewskich. Teraz polskie służby zakuwają w kajdanki działacza z Wileńszczyzny, a przedstawiciele rządzącej w Warszawie prawicy rozprawiają o konieczności radykalnych zmian w organizacjach mniejszości polskiej – teoretycznie bliskich im ideowo.
To efekt zawiadomienia o nieprawidłowościach rozliczenia dotacji dla Związku Polaków na Litwie (ZPL, największej tam polskiej organizacji), które w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie złożyła podlegająca polskiemu MSZ Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie.
Jak poinformowała we wtorek „Rzeczpospolitą" prokurator Izabela Dołgań-Szymańska, prezesowi i sekretarzowi ZPL postanowiono przedstawić zarzuty popełnienia czynów z art. 286 § 1 i art. 270 § 1 kodeksu karnego.
Pierwszy jest z rozdziału o przestępstwach przeciwko mieniu, drugi dotyczy fałszowania dokumentów. Działaczom grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, w rozmowie z „Rzeczpospolitą" przedstawia sprawę jednoznacznie: – Mamy pewność, że doszło do sfałszowania dokumentów i zdefraudowania środków.