10,9 tys. zł miesięcznie brutto – tyle zgodnie z przepisami powinno wynosić uposażenie członka Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Ustalono je tak, by odpowiadało pensji wiceministra w randze sekretarza stanu. W ubiegłym roku członkowie organu zarobili jednak niemal dwukrotnie więcej, bo średnio 20,4 tys. zł brutto. Tak wynika z ustaleń NIK, która prześwietliła komisję w ramach kontroli budżetowej.
Pierwszy raport komisji
To kolejna kontrowersja wokół organu, który powołano w 2019 r. po premierze filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu". Film opowiadał o nadużyciach seksualnych w Kościele, a rządowy projekt w sprawie komisji trafił do Sejmu już dwa miesiące po emisji filmu. Na obsadzenie komisji trzeba było czekać jednak niemal rok, do kolejnego filmu Sekielskich.
Zwłoka spowodowała, że na komisję podejrzliwie zaczęła spoglądać opozycja. Szczególnie że przed wyborem członków Sejm złagodził wobec nich wymagania formalne.
Komisja stara się przekonywać, że krytyka jest nieuzasadniona. W poniedziałek przedstawiła pierwszy raport ze swoich prac. Napisała w nim, że prowadziła dotąd łącznie 349 spraw, zarówno tych zgłoszonych, jak i podjętych z własnej inicjatywy. Wyliczyła, że w tych sprawach poszkodowanych było 188 dziewczynek i 173 chłopców, najmłodsze dziecko miało zaledwie rok, a najstarsze – 16 lat.
Poinformowała, że 35,6 proc. sprawców należało do rodziny krzywdzonych dzieci, a spośród sprawców niespokrewnionych największą grupę stanowiły osoby duchowne. Kleru miało dotyczyć blisko 30 proc. spraw. Komisja wylicza, że przekazała do prokuratury 137 zgłoszeń, z czego 36 dotyczyło niezawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa pedofilii. Dwa zawiadomienia miały zaś dotyczyć zatajenia przez hierarchów kościelnych informacji o wykorzystywaniu dzieci.