Tydzień po operacji, która została przeprowadzona w warszawskim szpitalu MSWiA w 2006 r., gazę wyjęto, ale Florian M. zmarł. W maju 2008 r. prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Wczoraj Sąd Rejonowy w Warszawie uznał, że niesłusznie. – Ocena prawna stanu faktycznego została dokonana przez prokuratora umarzającego śledztwo w sposób lakoniczny i niepełny – uzasadniał decyzję nakazującą ponowne zbadanie sprawy sędzia Konrad Mielcarek.

– Zarówno ja, jak i rodzina pacjenta jesteśmy szczęśliwi z powodu tej decyzji – mówi mecenas Rafał Rogalski. – Jest ze wszech miar słuszna i zasadna, czyni zadość sprawiedliwości. Sąd wskazał na wiele błędów prokuratury.

Prokurator Radosław Wasilewski bronił przed sądem wcześniejszej decyzji o umorzeniu: – Pacjent zmarł. Czy nikt nie jest winien? To podstawowe pytanie, ale winę trzeba udowodnić – stwierdził. Podkreślał, że zgromadzone dowody nie pozwalają nikomu przypisać odpowiedzialności.

Zarzut w sprawie Floriana M. postawiono dr. G. w 2007 r. tuż po zatrzymaniu. Ale potem prokuratura się z tego wycofała. Nie dopatrzyła się błędu ze strony lekarza. Uznała, że nie naraził on życia Floriana M. i że pozostawienie obcego ciała w sercu nie miało bezpośredniego związku ze zgonem pacjenta. W grudniu 2008 r. tę decyzję utrzymał sąd okręgowy.

Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego, bo Sąd Najwyższy uchylił decyzję w sprawie umorzenia śledztwa. Uwzględnił kasację wniesioną przez rzecznika praw obywatelskich. Uznał, że nienależycie zbadano zażalenie na umorzenie sprawy złożone przez rodzinę M.