Komisji idzie coraz lepiej- spostrzega "Rz". Udało jej się przyprzeć do muru kluczowego świadka. "Rosół pomógł córce Sobiesiaka"- to tytuł w "Polsce The Times", która pisze, że ten zostawił ślad swojej działalności w postaci e-maila wysłanego do Totalizatora Sportowego e-maila z CV Magdaleny Sobiesiak. Ten dowód postawił wczoraj świadka praktycznie pod ścianą, gdy śledczy przedstawili mu treść listu. Tłumaczenia, co do motywów jego wysłania były mało przekonywujące.
O sprawie pisze też "GW" sugerując, że Rosół może wziąć wszystko na siebie, nie chcąc obciążać swoich zwierzchników. Jednak czy na pewno?
Wczorajsze przesłuchanie było w pewnym sensie przełomowe. Nie było już widać tej bezsilności komisji jak w przypadku przesłuchania Sobiesiaka czy pijarowsko przeszkolonego Chlebowskiego.
"Rosół przyszedł na przesłuchanie z pełnomocnikiem. Starannie przygotowany, jak się mogło wydawać, bo przeszkolony wcześniej przez speców od wizerunku. Ale już w trakcie wygłaszania oświadczenia mówił szybko, z lekkim zdenerwowaniem w głosie. Nad emocjami nie potrafił już kompletnie zapanować, kiedy posłowie zaczęli go przepytywać" - trafnie pisze na swoim portalu TVN24.
I rzeczywiście, wczoraj można było dostrzec dwie twarze świadka. Pierwsza - superurzędnika, na miarę XXI wieku wielofunkcyjnego (trochę przypominającego niejakiego Rybę, jednego z bohaterów tzw. afery gruntowej), obsługującego nie tylko ministrów, ale też jego kolegów i dzieci kolegów, wysyłającego faksy, e-maile z rekomendacjami, decyzjami itd., aktywnie zaangażowanego w wycinkę drzewostanu w Zieleńcu, wreszcie aktywnego uczestnika Naszej-Klasy przyjmującego e-maile od bezrobotnych z prośbą o znalezienie pracy.