„Grubszy znaczy stabilniejszy“, ocenia pewien poseł. „Jest w nim harmonia“ – wtóruje Róża Thun. „Najczęściej można było usłyszeć, że marszałek jest 'swój'“, relacjonuje autor podsumowania Wojciech Szacki. Sikorski natomiast, jak ujęła to pani wójt z bieszczadzkich kniej, jest „nasz i nie nasz“. W dalszym ciągu tej prawyborczej parady komunałów czytamy, że Sikorski bardziej podoba się młodym.
„Minister ma charakter mniej wiernopoddańczy niż marszałek, w związku z czym jego szanse są dużo mniejsze. Niewykluczone zresztą, że tak właśnie należy czytać decyzję Tuska podjętą po zastanowieniu: robimy partyjne prawybory. Chyba premier zna ich wynik“ – ucina prawyborcze dyskusje Jan Rokita w wywiadzie dla „Polski“. „Tusk otworzył licytację na wiernopoddańcze oświadczenia, orientuje się, jaki jest układ sojuszy w PO, patrzy, na kogo postawią ci, których trzeba mieć na oku. Jest reżyserem, który chce zobaczyć, co kukiełki potrafią zagrać same, z której publiczność najbardziej się śmieje, a której bije brawo“.
Nawet jeśli cyniczna ocena Rokity jest słuszna, to zgrillowanie przez media obu pretendentów ma samoistny sens. Uświadomimy sobie przy tej okazji parę przeoczonych spraw, jak np. fakt, że Sikorskiemu towarzyszy bystra i wpływowa publicystka, za rzadko obecna w szerszym obiegu, choć jej teksty są co tydzień na wyciągnięcie ręki w witrynach Washington Post i Slate. (Przy okazji ktoś może wreszcie przypomni np. jej przenikliwy esej z New York Review of Books o polskich rozrachunkach z Rosją napisany przy okazji filmu „Katyń“). A także te nieprzyjemne, począwszy od charakteru pretendentów – nad czym np. rozwodzi się w „Polsce“ Witold Waszczykowski. Sikorski nie jest jego ulubieńcem, więc dowiadujemy się, że „w rzeczywistości jest bardziej prostolinijny a nawet brutalny i wulgarny dla współpracowników“, widać u niego „emocje i małostkowość“.
„Polityka Tuska i Sikorskiego jest gorsza niż Kwaśniewskiego, Millera, Belki i Rotfelda“ – ocenia ogólnie Waszczykowski, zaś dwie strony dalej Piotr Zaremba próbuje zanalizować na konkretnym, świeżym białoruskim przykładzie mentalność i taktykę Sikorskiego w jego obecnej ministerialnej roli. W tytule pada pytanie „Czy Sikorski przegrał z kretesem?“ na które autor w końcu odpowiada: „poniósł nie klęskę może, ale porażkę (…) Nie do końca wiem, czy grał z dyktatorem tak jak powinien – oferując coś za coś, racjonując koncesje i patrząc mu na ręce, czy obsypał go prezentami na kredyt“. Zaremba rozprawia się z „realizmem politycznym“, w tej wersji, jaką stosują Sikorski i jego szef na odcinku wschodnim. „Realpolitik musi mieć mocne uzasadnienie, jeśli warto po nią sięgać zamiast po politykę gestów“ – publicysta „Polski“ tego uzasadnienia jednak nie odnajduje. „Ci, którzy się za swoimi współplemieńcami nie ujmują, tracą w polityce międzynarodowej szacunek i jako uczestnicy najbardziej subtelnej dyplomatycznej gry liczą się mało“. Zamiast realizmu, kończymy zdani na „łaskę i niełaskę Łukaszenkowskich prowokacji“, co „jest przejawem braku zimnej krwi“.
Gdyby Sikorski nie ubiegał się o żyrandol, nie byłoby popytu na porządne analizy jego obecnych działań. Czekam na podobny rozbiór tego, jak Komorowski dzierży laskę marszałkowską. Więcej ostatnio słychać o jego zamrażarce pełnej projektów ustaw, sporo pretensji miały feministki za paternalistyczne traktowanie przy okazji projektu parytetowego. Kobiety ponoć złagodzą polityczne obyczaje, zwłaszcza, że jak się dowiadujemy z „Wysokich obcasów“ mają szansę gruntownie się przygotować. „Chcesz ukryć szerokie biodra? Noś spódnice w kształcie litery A. Masz duże piersi? Zapomnij o sukienkach z dekoltem w kształcie łezki “ – pisze profesor filozofii Uniwersytetu Warszawskiego Magdalena Środa. Skąd nagła zmiana u tej znanej z innych rejestrów tematycznych autorki? Czegóż się nie robi dla wypromowania świeżo wydanej przez Jolantę Kwaśniewską książki „Lekcja stylu“.