– Lokalny establishment, w tym m.in. politycy i urzędnicy mający związki ze światem przestępczym, chciał zniszczyć tę rodzinę. Powodem mogła być zemsta za to, że Włodzimierz Olewnik odrzucił pewne propozycje biznesowe – mówi w rozmowie z „Rz” mecenas Ireneusz Wilk, adwokat rodziny Olewników.
Hipoteza o tym, że za gangsterami, którzy uprowadzili i zabili syna biznesmena, stał lokalny układ, wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. Chociaż olsztyńscy śledczy koncentrują się na badaniu nieprawidłowości popełnionych w śledztwie dotyczącym porwania Krzysztofa Olewnika, to wciąż szukają motywu, który sprawił, że w ogóle do niego doszło. I coraz bardziej skłaniają się do tego, że mogła to być zemsta na rodzinie za to, że nie chciała wejść w lewe interesy i odrzuciła podejrzane propozycje biznesowe. Dlatego najpierw porwano im syna, a potem próbowano zabrać majątek.
[wyimek]Są podejrzenia, że była to zemsta za odrzucenie propozycji biznesowych[/wyimek]
Czy i jaką rolę mógł w tym ostatnim odegrać Andrzej Ł., biznesmen, który w tym okresie nawiązał współpracę z firmą Olewników (zajmującą się przetwórstwem mięsa), a potem był bliski jej przejęcia, to jedno z pytań, na które szukają odpowiedzi olsztyńscy śledczy. Zastanawiające jest to, że on również za pieniądze miał pomóc znaleźć Krzysztofa. Do Andrzeja Ł. nie udało nam się dotrzeć.
O tym, że porywacze mieli kontakty z kimś spoza świata przestępczego, może świadczyć znalezienie u jednego z nich wyciągu bankowego dotyczącego operacji finansowych w kluczowym okresie. – Oskarżony twierdził, że dokument był w teczce porwanego. Ale to wykluczone, bo Krzysztof nie miał do niego dostępu – mówi rodzina Olewników. – To była informacja o konkretnym stanie konta na konkretny dzień. Musiała wycieknąć z banku – uważa mec. Wilk.