Książka, która dziś ma się pojawić w księgarniach, na pewno będzie bestsellerem. W pierwszym rzucie na rynku pojawi się jednak niespełna 4 tys. egzemplarzy. Część już została rozdysponowana jako tzw. gratisy. Pierwsza partia trafi do największych księgarni, m.in. Empiku. Nadal nie wiadomo, do których konkretnie. W tej sytuacji książkę najłatwiej będzie kupić w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie przy ul. Towarowej 28.
Cenę publikacji skalkulowano na 65 zł. Nakład wstępnie zaplanowano na 44 tys. egzemplarzy. Publikacje historyczne rzadko osiągają taki nakład. Za bestsellery uważa się takie, które przekroczą 20 tys. Na wyższą sprzedaż w Polsce może liczyć tylko Norman Davies i Anne Appelbaum. IPN planuje, że jeśli będzie większe zainteresowanie, to zrobi dodruk, tak by każdy mógł kupić książkę.
Autorzy dzień przed premierą spędzili pracowicie. Sławomir Cenckiewicz wczoraj nie odbierał telefonu. – Piszemy polemikę z tekstem Andrzeja Friszkego – tłumaczy kolegę Piotr Gontarczyk, drugi autor. Ma żal do „Gazety Wyborczej”. Publikując sylwetki Gontarczyka i Cenckiewicza, dziennikarze „Gazety” zasugerowali, że obaj mogą mieć antysemickie poglądy.
– Opinię o mnie oparto na wypowiedzi człowieka, z którym nie zamieniłem ani słowa. Pamiętam tylko, że działał w jakichś lewackich organizacjach i latał z ulotkami z sierpem i młotem – mówi Gontarczyk.
Z książki nie jest do końca zadowolony. – Zabrakło informacji o komisji Jerzego Ciemniewskiego. Badała ona sprawę tzw. lustracji Macierewicza z 1992 roku. Dostępu do jej akt nie mieliśmy. Śmieszy mnie, kiedy teraz się mówi, że działamy z inspiracji PiS, bo wglądu do akt komisji badającej sprawę niszczenia akt odmówił nam nie kto inny jak Ludwik Dorn, marszałek Sejmu z nadania PiS – opowiada Piotr Gontarczyk.