„Rz” dotarła do dokumentów, z których wynika, że w 2003 i 2004 r. Ciech wraz z Fundacją Polski Kamień uczestniczył w obrocie fikcyjnymi fakturami i pomagał w wyłudzaniu VAT.
Śledztwo, a właściwie jeden wątek sprawy, od lutego 2007 r. ślimaczy się w Prokuraturze Rejonowej Żoliborz. Za 15 miesięcy w tym potężnym polskim przedsiębiorstwie i największym eksporterze chemikaliów będzie można zniszczyć dokumenty tych transakcji. Ślady przestępstwa zostaną więc zatarte.
Ustaliliśmy kulisy wartej 5 mln zł transakcji z października 2003 r., w której brał udział Ciech. Właśnie w tym roku, za rządów SLD, państwowa spółka zaczęła handlować kamieniem pod drogi.
„Rz” ma dowody, które świadczą o tym, że podczas tej transakcji obracano tylko fikcyjnymi fakturami, a towar (kamień) nigdy nie był dostarczany do żadnego kontrahenta.
Po co fikcyjnie sprzedawano kamień? Po to, by w środek łańcuszka pośredników sprzedających nieistniejący kamień wciągnąć „naiwniaka” – czyli jedyną firmę, która w tej transakcji zapłaci rzeczywiste pieniądze. Pozostali pośrednicy przekazywali sobie kupowane kruszywo jedynie na papierze. A zapłatę mogli przekazać przelewem w odległym terminie. Pośrednicy odliczali sobie VAT od nieistniejącego towaru – po pół miliona złotych.