81-letnią Jadwigę Kaczyńską cieszy to, że jej syn, prezydent RP, "przywiązuje większą wagę do swojego wyglądu", o który wcześniej "nie dbał w ogóle". - Teraz rozumie bardziej, że to jest istotne - mówi. - Od początku z moimi synami było pod tym względem okropnie. Nie dbali o wygląd, ani jeden, ani drugi. (...) Jak kupiłam im zielone wiatrówki - a trzeba pamiętać, że wtedy wszyscy chodzili na buro - to oni powiedzieli, że są zbyt kolorowe. Potem jeszcze pojechałam do Anglii i kupiłam im wiatrówki beżowo-brązowe. Wydawały mi się piękne. Musiałam oddać, bo też podziękowali - opowiada.
Kaczyńska chwaląc "Rzeczpospolitą" wymienia też swoich ulubionych publicystów: Bronisława Wildsteina, którego czyta zawsze, choć czasem ją złości. Zawsze czyta też Rybińskiego i Grzybowską. - Bardzo lubię jej opinie. Myślę, że dobry jest też Semka i Ziemkiewicz. Bardzo sobie cenię Joannę Lichocką - zapewnia matka prezydenta.
Przyznaje, że trochę się bała, gdy Lech Kaczyński jechał z misją wsparcia do Gruzji. - Ale poza tym myślałam, że on jednak musi to zrobić - dodała. - Zadzwonił, że leci. Odłożył słuchawkę i koniec - relacjonuje.
- Marta jest wspaniałą matką - mówi Jadwiga Kaczyńska o swojej wnuczce. Chwali także jej drugiego męża, Marcina, który "jest bardzo pozytywnym, energicznym młodym mężczyzną". - Marta jest w niego zapatrzona. I chyba stąd to imię wnuczki: Martyna. Mnie się samo imię, szczerze mówiąc, nie bardzo podoba - przyznaje. - Byłam przeciwko. Ale oni się uparli - mówi. Podkreśla, że Lech Kaczyński jest "bardzo dobrym i kochającym dziadkiem".
Zapewnia, że Ludwik Dorn był "przyjacielem Jarka" [Jarosława Kaczyńskiego]. Komentując rozejście się ich dróg, mówi: "Jarek się tak nie zwierza. Czasem mówił, że Ludwik Dorn go zawodzi. Jednak to, co się stało, było dla mnie niespodziewane".