- Doktor Mirosław G. wydał na mnie wyrok śmierci – mówi „Rz” Andrzej R. Oskarża chirurga, że popełnił błąd, wszczepiając mu nieprawidłową zastawkę, a następnie ukrywał ten fakt. Andrzeja R. w ostatniej chwili uratowali kardiochirurdzy ze szpitala MON przy ulicy Szaserów w Warszawie.
Andrzej R. jest emerytem. Niedawno zgłosił się do redakcji „Rz”, by opowiedzieć swoją historię. Mieszka w jednej z podwarszawskich gmin, gdzie przez cztery kadencje był radnym. Zapewnia jednak, że nigdy nie był związany z żadną partią polityczną. Na serce zaczął chorować w roku 1982. Przez lata leczył się farmakologicznie. Jednak w 2006 roku uznano, że potrzebna jest interwencja chirurgiczna i wymiana zastawki na sztuczną.
– 27 października podczas konsultacji doktor G. zapewnił mnie, że zostanie mi wszczepiona najnowocześniejsza amerykańska zastawka z 300-letnią gwarancją – opowiada Andrzej R.
Operacja obyła się 14 listopada 2006 roku. Trwała dwie godziny. Po kilku tygodniach okaże się, że wszczepiona zastawka nie tylko nie jest najnowocześniejsza, ale również za mała dla dorosłego pacjenta.
Andrzej R. mimo operacji czuje się coraz gorzej. 22 listopada badanie USG serca wykazuje, że zastawka i szew przecieka. Jednak nie zostaje to ujawnione w karcie wypisowej. Mimo wysokiej gorączki i narzekania na samopoczucie Andrzej R. następnego dnia zostaje wypisany do domu.