– Politycy PO robili wszystko, byśmy nie przyjęli zaproszenia do publicznej debaty. Mamy do czynienia z arogancją. Może nie samego Filipa Kaczmarka, ale jego sztabu – twierdził wczoraj Konrad Szymański, „jedynka” PiS w Wielkopolsce. Poszło o termin zaproponowany przez Platformę.
Gdy premier Donald Tusk zaapelował, by liderzy list umawiali się na publiczne debaty, sztaby Szymańskiego i Kaczmarka przyklasnęły pomysłowi. Obydwaj kandydaci deklarowali, że chcą rozmawiać o miejscu Polski w Unii Europejskiej.
Ale gdy sztab Kaczmarka postanowił, że debata odbędzie się w niedzielę o 12 w Collegium Historicum, kandydat PiS się oburzył. – W niedzielę o 12 zwykle biorę udział we mszy i z tego nie zrezygnuję – zapowiedział.
Sztabowcy Kaczmarka byli jednak nieustępliwi. Wczoraj Szymański zaakceptował niedzielny termin. – Ulegamy dyktatowi – podsumował.
– Jeśli pan Szymański nie chce, niech nie przychodzi. A termin ustaliłem nie ja, ale szef PO – odpowiada Kaczmarek.