Resorty i frakcje w PiS żyją własnym życiem. Niespodziewane nominacje, nieuzgodnione projekty – to widomy znak upadku centralizmu demokratycznego, który dotąd panował w partii Jarosława Kaczyńskiego i całej podległej mu koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Wewnętrzne postępowanie w KPRM pewnie pozwoli ustalić, kto odpowiada za wypuszczenie do konsultacji wewnętrznych i zewnętrznych projektu zmian w ustawie o przemocy w rodzinie, który jest dokumentem skandalicznym zarówno pod względem zawartości merytorycznej, jak i z powodu niespełniania wymogów formalnych, czyli prawniczej jakości dokumentu. Jest on zawiły, niejasny i pozbawiony poprawnej interpunkcji. Nie przeszedł nawet przez tzw. konferencję uzgodnieniową.
Czytaj także: Przemoc może też być jednorazowa
Nic dziwnego, że kiedy pojawił się w Biuletynie Informacji Publicznej oraz na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego, wywołał oburzenie i jak najgorsze podejrzenia.
Po burzy, do której doszło w mediach, premier Morawiecki kuriozalny projekt wycofał. Być może wpłynęła na to także opinia samego prezesa PiS, który jest na kwestię przemocy domowej szczególnie wyczulony, choć istota walki o prawa kobiet jest mu raczej obca.