5 kwietnia 2012 mija 60 lat od podpisania polsko-radzieckiej umowy o budowie Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Przypominamy tekst z Życia Warszawy z 2009 roku
Kto dziś wie, że w miejscu, gdzie wzniesiono 230-metrowego kolosa, było morze ruin? Podobno rozebrano pod niego 200 domów i to, co z nich pozostało. Dziś, spacerując wokół pałacu, natknąć się można na zapomniane tablice wmurowane w bruk: „Tu była ulica...” albo „Tu było skrzyżowanie...”.
O tym, że ulice te powinny zniknąć, myślano już pod koniec lat 40. Na wizualizacjach urbaniści rysowali w ich miejsce nieokreśloną wieżę, mającą być jednym z architektonicznych akcentów miasta. Kiedy powstała idea jej wzniesienia, trudno powiedzieć, w każdym razie zmaterializowała się jako Pałac Kultury. Po latach napisano, iż był on „darem narodu radzieckiego“, którego pomysłodawcą oczywiście jawił się sam generalissimus Stalin.
Ten straszny Karl
Na zdjęciu lotniczym z 1945 roku widać, że niektóre domy wokół PKiN przypominały górę gruzów. Tymczasem podczas powstania walk tam w zasadzie nie było, tylko czasami leciały bomby. Niestety, spadały też olbrzymie pociski z moździerza typu Karl 040 ustawionego koło parku Sowińskiego na Woli. W każdym było 400 kilogramów trotylu. Jeden uderzył w Prudential (dziś nieczynny hotel Warszawa) i wybuchł, drugi oraz trzeci spadły na Adrię przy Moniuszki (tam, gdzie dziś jest PZU) oraz na budynek koło Pasty.
I nie eksplodowały, bo ich zapalniki były przystosowane do rozbijania żelbetowych budowli, a nie domów mieszkalnych. Ale istnieją też przekazy, że pociski wybuchły koło dzisiejszego Pałacu Kultury, w rejonie Siennej, Pańskiej i Śliskiej (niemal całkowicie wyburzonej po stronie parzystej i nieparzystej). Wiemy także, że jeden, 18 sierpnia 1944 roku, zniszczył oficynę przy Marszałkowskiej 127, między Moniuszki a Sienkiewicza, ale po stronie PKiN. Jak napisała do „Życia Warszawy“ mieszkająca tam pani Barbara Kempler, zginęło wtedy prawie 60 osób.