Jones jest jednym z najwyższych rangą urzędników Białego Domu. Razem z szefem Pentagonu generał odpowiada za politykę obronną Stanów Zjednoczonych. Jak twierdzą eksperci, ma stały kontakt z prezydentem Barackiem Obamą.
Na uroczystości na Westerplatte Jones przyjedzie razem z Williamem Perrym, byłym sekretarzem obrony. Wcześniej media podawały, że zanim zapadły ostateczne decyzje w tej sprawie, Amerykanie gorączkowo szukali kogoś, kogo mogliby wysłać na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej do Polski. Wydawało się, że jedyną oficjalną delegacją USA będzie delegacja Senatu.
Później poinformowano, że na czele delegacji USA stanie Perry. W Polsce pojawiło się wówczas wiele sygnałów o rozczarowaniu faktem, że na obchodach nie pojawi się nikt z obecnej administracji.
Opozycja winą za taką sytuację obarczyła rząd Donalda Tuska, zarzucając mu nieudolności prowadzenia polityki międzynarodowej.
Z kolei przedstawiciele rządu odpierali ataki, podkreślając, że choć do Polski nie przyjedzie wysoki urzędnik amerykańskiej administracji, w obchodach na Westerplatte będą uczestniczyć wysokiej rangi politycy europejscy. – 1 września do Gdańska przyjedzie kilkunastu szefów rządów, w tym Władimir Putin czy kanclerz Niemiec Angela Merkel. Myślę, że jest to duża i bardzo poważna reprezentacja – mówił Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska.