Sąd uwzględnił kasację wniesioną przez rzecznika praw obywatelskich. Uznał, że nienależycie zbadano zażalenie na umorzenie sprawy złożone przez rodzinę Floriana M. – zmarłego pacjenta, w którego sercu podczas operacji zostawiono gazik i wyjęto go po tygodniu.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca w tej sprawie śledztwo nie dopatrzyła się błędu ze strony lekarza. Uznała, że nie naraził on życia m.in. Floriana M. i że pozostawienie obcego ciała w sercu nie miało bezpośredniego związku ze zgonem chorego. Dlatego śledztwo umorzyła. W grudniu 2008 r. decyzję tę utrzymał sąd okręgowy.
Jednak Sąd Najwyższy wczoraj stwierdził, że zażalenia rodziny zmarłego Floriana M. nie zbadano należycie. – Pozostawienie gazy w sercu to błąd w sztuce, ale prokurator nie przeanalizował tego zdarzenia w kontekście narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo, a sąd – rozpatrując zażalenie – przeszedł nad tym do porządku dziennego – mówił sędzia Jarosław Matras.
Synowie Floriana M. chcą, aby dr Mirosław G. był ścigany za błąd. – Bez wątpienia pozostawienie gazika w jamie serca przyczyniło się do śmierci pacjenta – mówi „Rz” mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik rodziny M., który zwrócił się do RPO o wniesienie kasacji. – Sąd Najwyższy wydał trafne rozstrzygnięcie i wskazał na błędy. Mam nadzieję, że będzie to początek sprawiedliwego końca tej sprawy.
Sąd Najwyższy zastrzegł, że nie przesądza, czy doszło do przestępstwa i jakiego. Teraz sprawa trafi do sądu rejonowego, który ponownie zbada zażalenie na umorzenie śledztwa przeciwko dr. G.