Lepszy Rój niż Che Guevara

Reżyser Jerzy Zalewski tłumaczy, dlaczego zdecydował się nakręcić film o żołnierzu wyklętym

Publikacja: 03.11.2010 02:36

Jerzy Zalewski

Jerzy Zalewski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Skąd pomysł na film o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu?

Jerzy Zalewski, reżyser:

Pięć lat temu spotkałem się z panem Janem Białostockim – człowiekiem, który na własną rękę doprowadził do udokumentowania działalności Narodowych Sił Zbrojnych. Nakręcił ponad 100 godzin filmów dokumentalnych, w których byli żołnierze NSZ opowiadają swoje losy. Opisują akcje, w których uczestniczyli. Wiele z tych opowieści to gotowy scenariusz do filmu.

Czytaj specjalny dodatek - Historia Roja

Wybrał pan z nich historię „Roja”...

Ponieważ poruszyła mnie jego młodość. Na pewno jest postacią, z którą wielu młodych będzie się mogło identyfikować. Mając 19 lat, wszedł w buty swojego starszego, zamordowanego brata i stanął na czele dużego, poważnego oddziału partyzanckiego na Mazowszu. Walczył, bo wszyscy jego starsi koledzy albo zginęli, albo siedzieli w więzieniu. „Rój” to postać, która ma w sobie cechy Robin Hooda, Zorro, a nawet hrabiego Monte Christo. Ten film to oddanie sprawiedliwości i wielkie wyzwanie ideowe. Marzy mi się, aby młodzi ludzie zamiast podobizny Che Guevary nosili podobizny prawdziwych idealistów, gotowych poświęcić życie dla większej sprawy – takich jak „Rój”.

Mówi pan, że ten film to oddanie sprawiedliwości. Dlaczego?

Ponieważ historia z NSZ obeszła się wyjątkowo okrutnie. Ludzi, którzy walczyli najpierw z okupantem niemieckim, a później sowieckim, za ich odwagę spotkały tylko prześladowania i kalumnie. W PRL propaganda skutecznie utrwaliła obraz „bandytów z lasu”. Niestety w III RP również nie oddano im w pełni sprawiedliwości. Przez 20 lat nie nakręcono ani jednego filmu, który opowiedziałby o nich. Powstały świetne produkcje opowiadające o losach żołnierzy AK. Nawet WiN doczekał się już filmów na swój temat. Tymczasem NSZ nie. Czas najwyższy było to naprawić.

Do współpracy zaprosił pan głównie młodych aktorów, a tytułową rolę powierzył piosenkarzowi Krzysztofowi Zalewskiemu.

Nie chciałem, żeby to byli aktorzy zgrani. Chciałem, żeby widzowie utożsamili ich z postaciami, które grają, a nie widzieli na ekranie Maćka z jednej telenoweli czy Kubę z innej. I to się chyba udało. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie żadnego aktora zawodowego, który wcieliłby się w postać „Roja”. Przypomniałem sobie Krzyśka, którego pamiętałem z „Idola”. Był inny niż wszyscy uczestnicy tego programu. Świetnie wczuł się w postać „Roja”. Co prawda musiał trochę czasu poświęcić, by podszkolić się aktorsko, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Mogę powiedzieć, że jego talent aktorski dorównuje muzycznemu.

Film ma być skierowany do młodych. Tymczasem takie tematy interesują głównie starszych widzów.

Bo młode pokolenie nic nie wie na ten temat. Ten film jest szansą, by to zmienić. Jest zgodny z prawdą historyczną, ale nie jest to typowy film historyczny. Wiele z elementów uwspółcześniliśmy tak, by łatwiej mu było się przebić do młodych widzów. Sam fakt, że głównym bohaterem opowieści jest ich rówieśnik, też może w tym pomóc. „Rój” był dla środowiska NSZ postacią legendarną. Moim celem jest stworzenie mitologii, której brakuje w naszej współczesnej rzeczywistości. Mitologii, której nas brutalnie pozbawiono w okresie PRL.

 

- rozmawiał Jarosław Stróżyk

Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy
Kraj
Instytut Pileckiego pod lupą śledczych
Materiał Promocyjny
Obiekt z apartamentami inwestycyjnymi dla tych, którzy szukają solidnych fundamentów
Materiał Promocyjny
Szukasz studiów z przyszłością? Ten kierunek nie traci na znaczeniu